Starania Sapporo o zorganizowanie zimowych igrzysk olimpijskich napotykają wiele trudności. Po pierwsze, Japonia nie jest do końca zadowolona z letnich igrzysk w Tokio, które z powodu pandemii zostały przeniesione z 2020 roku na 2021. Duże koszty, niskie wpływy, kłopoty organizacyjne to nie wszystko. Wokół igrzysk wybuchł tez skandal korupcyjny. To potęguje niechęć Japończyków do ubiegania się o kolejne igrzyska w tak krótkim czasie. Jednakże nowo wybrany burmistrz Sapporo Katsuhiro Akimoto za cel honoru postawił sobie ponowne sprowadzenie igrzysk do Japonii i Sapporo, które organizowało je w 1972 roku. Z takim hasłem szedł zresztą do wyborów i wygrał. CZYTAJ TAKŻE: Dramatyczna sytuacja z igrzyskami. Bezprecedensowa decyzja MKOl Akimoto chce igrzysk już w 2030 roku, czyli najszybciej jak się da. Tymczasem Yasuhiro Yamashita, przewodniczący Japońskiego Komitetu Olimpijskiego, uważa iż nie ma na to szans. Badania opinii publicznej, a także same wybory na burmistrza pokazało, że kwestia igrzysk ma w Sapporo i na Hokkaido spory elektorat negatywny. Ankieta przeprowadzona przez Hokkaido Cultural Broadcasting (UHB) w dniu wyborów wykazała, że 60 procent respondentów było przeciwnych organizowaniu igrzysk. - Organizacja igrzysk bez uzgodnień i porozumień z ludźmi nie ma sensu - mówi dla agencji prasowej Kyodo. I dodał, że japoński komitet chce przesunięcia starań z 2030 na 2034 rok. MKOl ma wielki kłopot z igrzyskami olimpijskimi MKOl postanowił bowiem przełożyć decyzję o wyborze gospodarza zimowych igrzysk olimpijskich 2030. Miała ona zapaść w tym roku, aby zostawić wybranemu gospodarzowi zwyczajowe siedem lat na przygotowania. Nie jest to jednak możliwe, gdyż... brakuje chętnych do przeprowadzenia tej imprezy. Wypadnie na przykład wspólna oferta alpejska, którą chciały złożyć Valais w Szwajcarii, Aosta we Włoszech i Chamonix we Francji. Torpeduje ją referendum, które w Szwajcarii wykazało zdecydowany sprzeciw opinii publicznej w tym kraju dla organizacji igrzysk, głównie z uwagi na koszty i zmiany w środowisku naturalnym Alp. Szwajcarzy w ten sposób opowiedzieli się już przeciwko igrzyskom w Sion w 2026 roku. W tej sytuacji albo oferta w ogóle zostanie wycofana, albo przekształcona tak, by nie brali w niej udziału Szwajcarzy, którzy wyników referendum raczej nie zlekceważą. Pamiętajmy też, że Włosi już są gospodarzami zimowych igrzysk w 2026 roku, które odbędą się w Cortina d'Ampezzo i Mediolanie, a nigdy dotąd żaden kraj nie organizował igrzysk olimpijskich dwóch kolejnych edycji. A że propozycja Vancouver (które zimowe igrzyska organizowało przecież całkiem niedawno, bo w 2010 roku) nie uzyskała poparcia ani kanadyjskich władz federalnych, ani stanowych, pozostała jako najbardziej realny kandydat oferta Salt Lake City - także niedawnego gospodarza ZIO w 2002 roku. I tu mamy jednak problem, gdyż Amerykanie sygnalizują, że bardziej interesuje ich edycja następna, w 2034 roku. Nie chcą bowiem kolizji igrzysk zimowych w Salt Lake City z letnimi, które na 2028 rok już przyznano Los Angeles.