Międzynarodowy Komitet Olimpijski zdecydował, że drzwi do startu rosyjskich i białoruskich sportowców są otwarte. Postawione im warunki takie jak przestrzeganie Karty Olimpijskiej, uregulowanie kwestii antydopingowej czy brak używania symboli narodowych i flag nie są żadnymi szykanami dla reprezentantów krajów, które rozpętały koszmarną wojnę w Ukrainie. To tak, jakby w czasie drugiej wojny światowej pozwolić na start zawodnikom Trzeciej Rzeszy, o ile tylko nie włożą swastyk - chyba każdy czuje, że dopuszczenie do startu reprezentantów kraju prowadzącego czynną wojnę napastniczą jest niestosowne. To decyzja tchórzliwa i hipokrytyczna tym bardziej, że jest uzasadniana hasłami o "braku dyskryminacji". Otóż wykluczenie z cywilizowanego świata agresorów i morderców oraz ich reprezentantów nie jest żadną dyskryminacją. To przyzwoitość, której MKOl brakuje. Oprócz kwestii moralnych tej sytuacji mamy jeszcze do czynienia z konsekwencjami praktycznymi. To bowiem, że MKOl nie widzi przeszkód w dopuszczeniu do rywalizacji Rosjan i Białorusinów nie znaczy jeszcze, że nie będą ich widzieć inni. Należy się w tej sytuacji spodziewać reakcji Ukrainy, która nie może tak tej sprawy zostawić i zapewne nie zostawi. Może się okazać, że Ukraina zdecyduje się zbojkotować igrzyska w Paryżu w 2024 roku, o ile wystąpią w nich zawodnicy z Rosji i Białorusi. Co wtedy? Decyzja MKOl rozpęta bojkoty, które dotkną Polski Decyzja MKOl może zatem rozpętać spiralę decyzji, rezygnacji i bojkotów, które zatoczyć mogą wielkie kręgi i swym zasięgiem trafić także w Polsce. Wyobraźmy sobie bowiem, że Ukraina - co wielce prawdopodobne - zbojkotuje paryskie igrzyska. Co wówczas zrobi Polska, jako sojuszniczka Ukraińców? Jaką decyzję w związku z tym podejmą inne kraje Europy i świata? Już teraz Polski Komitet Olimpijski deklaruje, że Rosjan i Białorusinów nie wpuści na Igrzyska Europejskie organizowane w Krakowie. Jesteśmy u progu wielkiego kryzysu w sporcie olimpijskim i w ogóle relacjach międzynarodowych. To nie jest bowiem dopuszczenie rosyjskich i białoruskich sportowców do rywalizacji pod neutralna flagą w obliczu naruszeniu przez nich przepisów dopingowych. To już kwestia dotycząca wojny, życia i zdrowia ludzi, kwestia znacznie poważniejsza. Mieliśmy już w dziejach igrzysk olimpijskich wielki kryzys związany z bojkotami. W 1980 roku kraje zachodnie ze Stanami Zjednoczonymi na czele zbojkotowały igrzyska w Moskwie w związku z inwazją armii radzieckiej na Afganistan, do której doszło kilka miesięcy wcześniej. W rewanżu po czterech latach kraje komunistyczne na czele z ZSRR wycofały się z igrzysk w Los Angeles w 1984 roku. Do podobnej decyzji zmuszona została także Polska. Jeszcze w 1988 roku mieliśmy ostatnie tak znaczące bojkoty, gdy igrzyska w Seulu zignorowała Korea Północna i solidaryzująca się z nią Kuba. Teraz te czasy mogą wrócić. in