Rozesłane teraz zaproszenia oznaczają bowiem, że 203 kraje spełniają kryteria wyznaczone przez Kartę Olimpijską i mogą na tym etapie brać udział w igrzyskach olimpijskich. Trzy państwa zrobić tego na razie nie mogą - to Gwatemala, Rosja i Białoruś. O ile z Gwatemalą sprawa jest jasna - tu przeszkodą jest schizma w miejscowym komitecie olimpijskim. Mamy tam pat i bezhołowie. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy nie udało się wybrać prezydenta komitetu, a sprawa trafiła do miejscowego sądu najwyższego. Jedna z gwatemalskich jeźdźców pochodzenia kanadyjskiego, Esther Mortimer, zdążyła już zmienić obywatelstwo, by móc rywalizować na Igrzyskach w Paryżu. Zagrożone były także Indie i Afganistan, ale w ich wypadku udało się doprowadzić do załagodzenia sytuacji i kraje te dostały zaproszenie. Rosja i Białoruś zaproszenia nie dostały, co już wywołuje burzę w tych krajach. Nie uważają one bowiem, by były podstawy do ich wykluczenia, jako że nie mamy do czynienia z żadną schizmą ani rozpadem miejscowych federacji olimpijskich. Powodem braku zaproszenia jest wojna w Ukrainie. Rosja kwestionuje wykluczenie jej z igrzysk na tej podstawie. Uważa, że jest jedynie stroną wojny, a nie agresorem. Podaje przykład innych państw prowadzących obecnie działania zbrojne chociażby w Jemenie. Kompletny zwrot w sprawie igrzysk. I to wbrew referendum Rosja i Białoruś mają szansę być na igrzyskach Międzynarodowy Komitet Olimpijski ustami Thomasa Bacha mówi: - Jesteśmy marzycielami. Misją igrzysk olimpijskich jest rozwiązanie całego świata w pokojowej rywalizacji. W naszym kruchym świecie pełnym konfliktów, podziałów i wojen potrzebujemy tej jednoczącej siły bardziej niż kiedykolwiek. Igrzyska olimpijskie muszą zawsze budować mosty, nigdy nie mogą wznosić murów. W praktyce te słowa oznaczają, że klamka jeszcze nie zapadła, zarówno w kwestii Gwatemali, jak i Rosji oraz Białorusi. Mimo braku oficjalnych zaproszeń mogą one jeszcze wziąć udział w igrzyskach w Paryżu. Decyzja w sprawie Rosji i Białorusi ma zapaść w październiku.