Kilka dni temu byliśmy świadkami wielkiego przełomu, wyartykułowanego ustami Thomasa Bacha, przewodniczącego MKOl, czyli organizacji kierującej światowym ruchem olimpijskim. Z Lozanny szerokim strumieniem popłynął przekaz, iż sportowcy z Rosji i Białorusi mają prawo brać udział w rywalizacji międzynarodowej w sportach indywidualnych. Zielone światło zostało wprawdzie obwarowane kilkoma warunkami, w długim oświadczeniu MKOl wysłał także komunikat, że potępia wojnę w Ukrainie, ale podanie Federacji Rosyjskiej oraz podążającemu z nią ramię w ramię reżimowi białoruskiemu wymarzonego narzędzia propagandy, spotkało się ze zdecydowanymi reakcjami. Bach i spółka jednak wyrzucą Rosję z igrzysk? "MKOl wyraźnie zastrzega sobie prawo do..." Bortniczuk chce uniknąć zhańbienia olimpijskich kółek. Mówi o "postawieniu MKOl pod ścianą" Strona polska od początku prezentuje jasne stanowisko, który chwilę później głośno wybrzmiało w przestrzeni publicznej. Po mocne słowa sięgali m.in. premier Mateusz Morawiecki, byli giganci rodzimego sportu Robert Korzeniowski i Tomasz Majewski, a także m.in. w rozmowie z Interią Apoloniusz Tajner, honorowy prezes PZN oraz wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Moje zdanie od początku jest jasne: Rosjan i Białorusinów nie można dopuszczać do żadnej sportowej rywalizacji, tym bardziej o tak potężnym zasięgu, jak igrzyska. Kary za napaść jednego państwa na drugie muszą być bolesne, tu nie ma miejsca na półśrodki. Wiemy, jaka aura towarzyszy igrzyskom, więc przecież nietrudno sobie wyobrazić, że Rosja do bólu wykorzystałaby rangę igrzysk - komentował "na gorąco" Tajner. Ciągle otwarty pozostaje temat igrzysk olimpijskich w Paryżu - i tak naprawdę ta decyzja na nowo zdefiniuje Międzynarodowy Komitet Olimpijski pod rządami Thomasa Bacha. Były niemiecki szermierz, który lata temu na własnej skórze doświadczył bojkotu IO w Moskwie w 1980 roku, prezentuje logikę, która jest oczywiście popierana przez rzeszę sportowców. Bo jakim prawem np. wielu reprezentantów Polski ma stracić szansę - być może pierwszą, jedyną lub ostatnią na to, aby wywalczyć najważniejszy medal w karierze i jednocześnie zapewnić sobie dożywotnią emeryturę? Ale właśnie dlatego, aby uniknąć dramatu sportowców z wielu państw, MKOl powinien stanąć na straży moralności i w oparciu o najbardziej szczytne ideały, pozbawić prawa do rywalizacji przedstawicieli tych dwóch państw, które rozpętały w Europie piekło, mogące przerodzić się w kolejną wojnę światową. Kilka dni temu minister sportu Kamil Bortniczuk w "Faktach po Faktach" w TVN wyraził bardzo optymistyczną prognozę, dotyczącą właśnie igrzysk w Paryżu. Jego zdaniem mocna koalicja wielu państw, które do końca będą "szachować" MKOl możliwym bojkotem, sprawi, że Bach i spółka finalnie wykażą się rozsądkiem. - Jestem pewny, że Rosjanie i Białorusini nie zostaną dopuszczeni do udziału w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Dopóki jednak istnieje takie zagrożenie musimy być gotowi, by mówić o bojkocie, bo w skrajnym scenariuszu być może trzeba będzie postawić MKOl pod ścianą - powiedział Bortniczuk. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w odpowiednim czasie, który póki co nie został precyzyjnie określony. Czy na dziś istnieją jakieś przesłanki? Pewien trop można dostrzec w odpowiedzi na jedno z pytań w Q&A, które dotyczy nowych zaleceń Komitetu Wykonawczego MKOl dla międzynarodowych federacji i organizatorów międzynarodowych wydarzeń sportowych w sprawie udziału sportowców z rosyjskim i białoruskim paszportem w międzynarodowych zawodach. W pierwszym zdaniu podkreślono, iż udział sportowców z rosyjskim i/lub białoruskim paszportem na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku nie był brany pod uwagę ani w konsultacjach, ani w obradach w dniu 28 marca tego roku. Ale najciekawiej wybrzmiewa dalsza część w tym fragmencie. "MKOl wyraźnie zastrzega sobie prawo do decydowania o ich udziale w igrzyskach w odpowiednim czasie, nawet jeśli by uznano, że zakwalifikowali się zgodnie z kryteriami kwalifikacji określonymi przez ich odpowiednie federacje". A zatem oficjalna strona Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wprost przyznaje, że uzyskane kwalifikacje do Paryża przez Rosjan i Białorusinów jeszcze wcale nie będą przesądzały ich startu, w czym wielu już widziało pewny "paszport" olimpijski. A zatem tli się spora nadzieja...