Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do startów na sportowych arenach międzynarodowych, ale wyłącznie po spełnieniu pewnych warunków (wśród nich są m.in. występy pod neutralną flagą), spotkała się z wściekłymi atakami z Moskwy. Padają groźby, zażalenia na rzekomą niesprawiedliwość i oskarżenia o zdradę. Jelena Wialbe, prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego, przestrzegała rodaków, że jeśli przystaną na propozycję MKOl, muszą liczyć się z utratą państwowych dofinansowań. "Jestem za tym, żeby każdy sam decydował. Ale jednocześnie jestem głęboko przekonana, że 99,99 procent rosyjskich sportowców, w odpowiedzi na wymóg wypełnienia oświadczenia o odmowie i startowania bez flagi i hymnu, odpowie 'nie'. [W przeciwnym razie] dla mnie ten ktoś będzie zdrajcą i nie otrzyma żadnej pomocy" - zagroziła. Wtórował jej dwukrotny mistrz olimpijski w hokeju na lodzie, Wiaczesław Fietisow. Stanowisko prezesa MKOl, Thomasa Bacha, nazwał "hańbą i bezprawiem". "Na jakiej podstawie to wszystko się robi? Czy są jakieś dokumenty wskazane w Karcie Olimpijskiej lub coś w tym rodzaju? Nie rozumiem, czemu tak jest" - irytował się. Z kolei ostatnio biegaczka narciarska i złota medalistka olimpijska, Weronika Stiepanowa, zasygnalizowała, że ją i innych Rosjan nie interesuje żadne uchylanie furtki. Chcą szeroko otwartych drzwi, planują wziąć wszystko albo nic. Ani myślą startować na zasadach ustanowionych przez MKOl. "Żeby było jasne: albo wracamy na równych prawach, albo nie wracamy wcale" - wściekała się w rozmowie ze szwedzką SVT Sport. Ale, jak się okazuje, nie wszyscy w Rosji mają dziwne poczucie "krzywdy" i przymykają oko na to, co dzieje się na terytorium Ukrainy. Rosjanie czują się upokorzeni, nastąpił rozłam. Atak na posłów Dumy Rosjanin wyłamuje się i staje z prawdą twarzą w twarz. Wyłączenie rosyjskich sportowców "zasadne" Siergiej Krowoharczenko był dziennikarzem i komentatorem sportowym propagandowego Match.tv. Ale zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie najpierw zawiesił swoją karierę, a potem rzucił pracę. "24 lutego w stanie półświadomości jeszcze skomentowałem mecz w Lidze Europy, a 25-go powiedziałem przełożonym, że nie wejdę więcej na antenę. Potem całkiem zrezygnowałem. Nie potrafiłem jak gdyby nigdy nic wykonywać swojej pracy" - opowiada w wywiadzie dla Ilyi Azar. Jego zdaniem usunięcie rosyjskich sportowców z międzynarodowych turniejów jest jak najbardziej słuszne i zrozumiałe. Co to według niego daje? "Przede wszystkim takie wyłącznie jest zasadne z ludzkiego, psychologicznego punktu widzenia. Nie rozumiem, dlaczego ukraińscy sportowcy mieliby być na tych samych arenach i rywalizować z rosyjskimi sportowcami. Dlaczego, u licha, tak miałoby to wyglądać?" - pyta retorycznie. Wielu Rosjan podnosi argument o konieczności rozłączenia polityki od sportu. Ich zdaniem sportowcy nie powinni odpowiadać za decyzje władz. Ale Krowoharczenko patrzy na sprawę zupełnie inaczej. Mówi wprost - to sieć naczyń powiązanych. Jeśli świat chce uderzyć we Władimira Putina, musi nałożyć "ban" na futbol, a szerzej na cały sport. W Rosji nerwowo po decyzji MKOl, ujawniają ruch Aliny Kabajewej. "Znalazła się na czarnej liście"