Świat sportu wciąż czeka na decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego dotyczącego startu białoruskich i rosyjskich zawodników na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, chociaż z licznych wypowiedzi stojącego na czele organizacji Thomasa Bacha można wywnioskować, że MKOL skłania się do wydania zgody. Pod koniec marca Komitet dał za to "zielone światło" reprezentantom wspomnianych krajów do startu w zawodach międzynarodowych, w tym tych, podczas których można uzyskać kwalifikację olimpijską. Rosjanie i Białorusini muszą jednak startować pod neutralną flagą i bez symboli narodowych, a także muszą podpisywać specjalną deklarację potępiającą wojnę w Ukrainie. Wściekłość w Rosji, Jelena Isinbajewa mieszana z błotem. A teraz ten zaskakujący komunikat z Kremla Ostatni z warunków stanowi dla Rosjan kwestię sporną. Wicepremier Dmitrij Czernyszenko wprost przyznał, że reprezentanci jego kraju nie będą takiej deklaracji podpisywali. Jeśli stałoby się inaczej i Rosjanie zostaliby dopuszczeni do startu w zawodach, rodzi się kolejny problem - co z udziałem ukraińskich sportowców? Ukraińcy będą rywalizowali z Rosjanami i Białorusinami? Nowe światło na tę kwestię rzuca wypowiedź ministra młodzieży i sportu Ukrainy Wadyma Hutcajta, który podczas niedzielnego wystąpienia w telewizji nie wykluczył, że reprezentanci jego kraju będą rywalizowali u boku Rosjan i Białorusinów. Oczywiście pod pewnymi warunkami. Hutcajt dopytywany o to, czy ukraińscy sportowcy wystartują w zawodach kwalifikacyjnych, jeśli na listach startowych znajdą się przedstawiciele Rosji i Białorusi występujący pod neutralną flagą, przyznał, że kierowane przez niego ministerstwo rozważa tę kwestię. - Prowadzimy rozmowy z naszymi federacjami, z naszymi sportowcami. Próbowaliśmy uniemożliwić Rosji i Białorusi udział w igrzyskach olimpijskich. Udało nam się to, bowiem flag i innych symboli Rosji i Białorusi tam nie będzie. W najbliższym czasie poznamy naszą wspólną decyzję - stwierdził.