Obraz starożytnych igrzysk, jaki wtłaczano nam do głowy, jest często bliski ideału. Przepasani na biodrach sportowcy o idealnych ciałach walczą szlachetnie i uczciwie jedynie o nagrodę, jaką jest wieniec laurowy i sława - wszak na tej idei oparł się baron Pierre de Coubertin, gdy pod koniec XIX wieku wskrzeszał ruch olimpijski. Ruch bez pieniędzy, bez oszustw, dla amatorów, którzy chcą zmierzyć się w rozmaitych sportach, ze ścisłym przestrzeganiem ich zasad. Trudno powiedzieć, czy Pierre de Coubertin nie wiedział, że taka wizja starożytnych igrzysk jest oparta na nieprawdzie, czy też wiedział, ale tworzył ich utopijną i wyidealizowaną wersję urobioną do potrzeb epoki. W każdym razie starożytne igrzyska nie były ani amatorskie, ani szlachetne, ani już na pewno uczciwe. A koncepcja, by oszukiwać jak tylko się da, nie narodziła się wcale dopiero w naszych czasach. Być może koncepcja wspomagania swych ciał dopingiem w starożytności brała się wprost z boskiego fundamentu igrzysk. A ten fundament wynikał z mitów, jak chociażby ten o Ojnomaosie - synu Aresa, zatem wnuku Zeusa, który do swego rydwanu zaprzęgał niezwykłe konie i którego pokonał w wyścigu dopiero Pelops. Pokonał, bo użył podstępu (wyjęcie mocowań kół rydwanu) i skrzydlatych koni. Mity greckie wszak pełne są knowań, oszustw, podstępów i kombinowania. Dlaczego igrzyska miałyby być inne? A doping uważany był po prostu za jeden z podstępów, które mogły prowadzić do wygranej. Za dodanie sobie boskości czy też właściwości, jakich śmiertelnicy nie mieli. CZYTAJ TAKŻE: Igrzyska olimpijskie dla tych najmniejszych U Pliniusza Młodszego czytamy o naparach ziołowych, których spożywanie miało zwiększać masę ciała i muskulaturę, dodawać sił i żywotności. Co to mogły być za substancje? Prawdopodobnie atropiny występujące np. w bieluniu, lulku czarnym czy też pokrzyku wilcza jagoda. Wyciąg z tej ostatniej rośliny był przecież regularnie stosowany przez kobiety w czasach starożytnych jako naturalny kosmetyk do twarzy, dzięki któremu pojawiały się mocne rumieńce. Rozszerzał naczynia, więc u sportowca miał działanie podobne do dopingu. Flawiusz Filostrat wspomina np. o bardzo konkretnych rodzajach dopingu u uczestników igrzysk, w tym o grzybach oraz niezwykłym wpływie rośliny, która miała rosnąć przed jaskinią Hypnosa, boga snu. Nietrudno się więc domyślić, o czym mowa - niewątpliwie o maku i zawartym w nim naturalnym opium. Dzisiaj to środek zakazany jako doping, w starożytności zawodnicy używali go na dużą skalę, by wydobyć większe możliwości organizmu. Zresztą samo słowo "doping" pochodzi właśnie od maku - dokładnie od doop, czyli makowej żywicy, Antyczne igrzyska olimpijskie mają 1000, a nie 100 lat Grecki dziennikarz Philip Chrysopoulos, zajmujący się historią starożytną, wspomina w tekście "Doping na starożytnych igrzyskach greckich", że pewne wzmianki o stosowaniu substancji wspomagających pochodzą z 700 roku p.n.e., a pamiętajmy że pierwsze antyczne igrzyska olimpijskie ku czci Zeusa odbyły się niewiele wcześniej, w 776 r. p.n.e. Niewiele, bo warto pamiętać, że historia igrzysk antycznych liczy nie sto kilkadziesiąt lat jak obecnych, ale przeszło tysiąc. Igrzyska olimpijskie początkowo obejmowały jedynie tzw. stadion, czyli bieg na około 200 metrów. Potem wzbogacano program o kolejne zawody. W 700 roku p.n.e. sportowcy rywalizowali już także w diaulosie, czyli biegu na około 400 metrów, który można nazwać "biegiem tam i z powrotem" (dzisiaj w ten sposób nie uprawia się już konkurencji biegowych). Do 700 r. n.e. doszły jeszcze dolichos (bieg długi), pentatlon i zapasy, następnie kolejne, w tym trudny i brutalny pankration. Każda z konkurencji ściągała największych herosów z Grecji, rywalizacja rosła. Pojawiały się coraz to nowe pomysły na wspomaganie. Wiadomo np. o tym, że konie zaprzęgane do rydwanów pojono miodem pitnym. Wierzchowce były więc na bani, gdy się ścigały, co pozwalało im uzyskać lepsze wyniki. Aretajos z Kapadocji, grecki lekarz z I wieku p.n.e, w jednym ze swych dzieł zachwalał bodaj najbardziej oryginalny sposób wsparcia organizmu, którym było... spożywanie części ciała zwierząt, w tym serc i byczych jąder. Twierdził, że przydaje to zdrowia, siły, odwagi. Galen z kolei przepisywał sportowcom ośle kopyta starte na proszek, gotowane w oleju i przyprawione dziką różą jako środek wzmacniający wydajność organizmu. CZYTAJ TAKŻE: Co się stało z mundialem? Gdzie jest nasze święto? Podobne praktyki nie były bezkarne. Teoretycznie wspomaganie organizmu oznaczało surową karę, którą było dożywotnie wykluczenie z igrzysk oraz wyrycie w kamieniach prowadzących na stadion nazwiska oszusta, a także nazwisk całej jego rodziny. Czy możemy sobie coś podobnego wyobrazić dzisiaj?