Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do rywalizacji na światowych arenach, ale tylko po spełnieniu konkretnych kryteriów, choć podjęta została kilka miesięcy, to nadal budzi w Moskwie wściekłość. Nie w smak jest zwłaszcza wymóg występów pod neutralną flagą, bez możliwości odsłuchania hymnu państwowego. "Uważam, że do zawodów międzynarodowych powinniśmy wrócić tylko na własnych warunkach, z flagą, hymnem i innymi atrybutami narodowymi. Albo w ten sposób, albo w żaden inny" - grzmiał czterokrotny złoty medalista olimpijski w pływaniu, Aleksandr Popow, cytowany przez TASS. Stanowisko MKOl-u dotyczące występów Rosjan na imprezach sportowych jest jasne, ale nie dotyczy zbliżających się igrzysk olimpijskich. Na razie nie wiadomo, czy i na jakich zasadach sportowcy z Rosji będą mogli wziąć udział w zawodach w Paryżu. Tymczasem Moskwa przygotowała swego rodzaju "odpowiedź" na IO 2024 i ogłosiła organizację Światowych Igrzysk Przyjaźni. Miałyby one odbyć się w terminie 5-29 września. Podczas przemówienia na Międzynarodowym Forum Federacji w szwajcarskiej Lozannie Thomas Bach nawoływał do bojkotu imprezy, co nie spodobało się w Rosji. "To jawny szantaż. Do tej pory nikomu bezpośrednio nie grożono surowymi sankcjami, ale między wierszami można wyczytać możliwą karę. Konflikt między Rosją a MKOl-em tylko się zaostrza" - stwierdził Michaił Czesalin w serwisie championat.com. Tymczasem atmosfera gęstnieje. Głos zabierają inni. A jednak to prawda. Rosjanie idą do sądu. Walka o grube miliony Wściekłość w Rosji, nawet się nie kryją. Boją się, że nikt nie odpowie na ich zaproszenie Jelena Wialbe, prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego, niejednokrotnie wypowiadała się na temat MKOl-u i "banicji" Rosji. Teraz też nie może przepuścić okazji. "To po raz kolejny dowodzi, że MKOl jest najbardziej upolitycznioną organizacją, a nie organizacją sportową. (...) Co robią specjalnie dla sportowców? Nic! Nie możemy zwracać na nich uwagi" - irytuje się w rozmowie z TASS. Komentarza udzieliła również Tatjana Tarasowa, rosyjska trenerka łyżwiarstwa figurowego. Nie jest zaskoczona stanowiskiem Thomasa Bacha. Jej zdaniem komunikat szefa MKOl-u może przynieść skutek i rzeczywiście nikt nie przyjdzie na zawody organizowane w Rosji. "Myślę, że można było się tego spodziewać. MKOl nie zabrania nam organizowania tych zawodów, ale jest to sprzeczne z przyjazdem do nas sportowców z innych krajów. Rosja jest obecnie objęta sankcjami, dyskwalifikacja to dyskwalifikacja. Teraz postanowili o tym przypomnieć tym, którzy być może zapomnieli lub tym, którzy chcą przyjechać [na Światowe Igrzyska Przyjaźni - przyp. red.]. Istnieją obawy, że MKOl zostanie wysłuchany i nikt nie przyjedzie" - oceniła. Przy okazji Tarasowa poruszyła jeszcze jeden temat i wbiła szpilę w sportowców, którzy zasiadają w Dumie Państwowej. "Dlaczego nigdy nie pracowałam ani nie poszłam do Dumy Państwowej? Nie mam tam nic do roboty. Nie jestem osobą, która powinna tam siedzieć, muszę pracować w swoim zawodzie. Jeśli chodzi o aktywność w nim sportowców, nie czujemy ich pracy. Swoją drogą to do nich pytanie, dlaczego my tego nie czujemy" - pożaliła się w Sport24. Jelena Isinbajewa znów bezlitośnie upokorzona. Nie mają wstydu