Dla Rosjan był to wielki cios, bo w praktyce zawieszenia oznacza, że nie ma mowy na start pod własną flagą na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) uznał, że tym samym Rosja złamała Kartę Olimpijską, ponieważ naruszyła integralność terytorialną Narodowego Komitetu Olimpijskiego Ukrainy. A więc to prawda. Rosjanie idą do sądu Rosjanie nie zamierzają jednak poddać się decyzji MKOl i wnieśli sprawę do CAS. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie zarejestrował apelację Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (RKO) od zawieszenia wydanego wcześniej przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl). Rosjanie wnoszą o uchylenie decyzji MKOl i przywrócenie mu pełnego członkostwa w organizacji. Jak owo zawieszenie funkcjonuje w praktyce? Oznacza, że Rosja nie jest już uprawniona do działania zgodnie z Kartą Olimpijską i nie jest już wspierana finansowo przez MKOl. W związku z atakiem na Ukrainę wstrzymano już wypłatę przychodów marketingowych dla reprezentacji olimpijskiej Rosji. Gra toczy się zatem nie tylko o ewentualny start podczas igrzysk w Paryżu, ale też o pieniądze, liczone w milionach dolarów. Już zresztą wcześniej Rosjanie żądali zaległych ośmiu milionów euro za prawa marketingowe. Posłanka KO ujawnia. To może być koniec pieniędzy ze spółek skarbu państwa Rusza postępowanie wobec Rosji. Wyrok będzie wiążący Jak zauważono w komunikacie CAS, tym samym oficjalnie rozpoczęło się postępowanie w sprawie Rosjan przeciwko MKOl. Strony muszą wymienić pisemne oświadczenia i utworzyć zespół arbitrów zajmujący się daną sprawą. CAS nie jest obecnie w stanie wskazać ram czasowych, w jakich zostanie podjęta i ogłoszona decyzja w sprawie sporu. Wyrok CAS będzie ostateczny i wiążący, z wyjątkiem prawa stron do złożenia apelacji do Szwajcarskiego Trybunału Federalnego w terminie 30 dni. Jak powiedział Woody Allen, "Posiadanie pieniędzy jest lepsze niż nędza. Z powodów czysto finansowych." Co rzecz jasna uzasadnia skierowanie przez Rosjan sprawy do CAS. Wydaje się, że szansę startu w Paryżu nawet już oni nie wierzą. Jeżeli jednak udałoby im się odzyskać stracone z powodu zawieszenia przez MKOl pieniądze, nadal mogliby suflować swoją narrację o podwójnych standardach i amerykańskiej dominacji w MKOl, a przy tym nie tracić milionów euro, które pomogłyby uratować ich sport, który bez międzynarodowej rywalizacji powoli upada. Polska mistrzyni świata nie owija w bawełnę. "Przykro"