"Kamiła Walijewa dopuściła się naruszenia przepisów antydopingowych i została ukarana czteroletnią dyskwalifikacją rozpoczynającą się 25 grudnia 2021 roku" - tak brzmiał początek oficjalnego komunikatu Sportowego Sądu Arbitrażowego, który ukazał się 29 stycznia 2024 roku. "Po dokładnej analizie wszystkich przedstawionych dowodów panel CAS doszedł do wniosku, że Walijewa nie była w stanie udowodnić, że nie stosowała dopingu celowo" - dodano w dalszej jego części. Walijewa zdyskwalifikowana Oczywiście za tą decyzją szły kolejne konsekwencje. Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu bowiem urodzona w 2006 roku utalentowana Rosjanka sięgnęła po złoty medal w zawodach drużynowych. Tamte zmagania straciły automatycznie swoją ważność. W związku z tym oczywiście krążek, który zawisł początkowo na szyi Wałijewej został jej odebrany. Młoda zawodniczka z Rosji na swój formalny pierwszy bardzo duży sukces będzie musiała więc jeszcze trochę poczekać. Niebawem w Chinach mają zostać bowiem rozegrane zawody, w których Rosjanka... ma wziąć udział. Niemiecki "Sport" informuje, że nie jest właściwie wiadome, kto jest organizatorem tych zawodów i z jakiej racji Walijewa miałaby w nich wziąć udział. W całej tej sytuacji ważna jest jedna kwestia, która pozostaje zagadką. Chodzi mianowicie o udział w całym tym przedsięwzięciu ze strony chińskiej federacji, która może tak naprawdę bardzo mocno zmienić położenie Walijewej. Kolejne cztery lata kary? Niemieccy dziennikarze informują, że jeśli owa federacja będzie miała w tym udział, to Rosjanka może spodziewać się kolejnych kłopotów. "Sport" powołuje się tym samym na informacje, które uzyskano od prawniczki. "Jeśli będzie jakieś wsparcie ze strony państwa, np. on jest jednym ze współorganizatorów, albo inny partner należy do ministerstwa sportu, to jej udział byłby zabroniony. Tylko jeśli jest to widowisko czysto komercyjne, będzie mogła wystąpić udziału" - powiedział Antseliovich, która ostrzegła przed drastycznymi konsekwencjami dla nastolatki. Według prawniczki w przypadku zaangażowana państwa kara byłaby drastyczna. "Naruszenie zasad jej dyskwalifikacji skutkowałoby nowym zakazem, który miałby taką samą długość jak pierwotny zakaz. Oznacza to, że do jej czteroletniego zakazu dodano by kolejne cztery lata". Taka kara oznaczałaby, że urodzona w 2006 roku łyżwiarka na zawodowej scenie nie pojawiłaby się aż do 2029 roku. To byłby dla niej całkowity dramat, choć tak naprawdę to "tylko" pięć lat i szansa na sukcesy wciąż byłaby realna.