I bynajmniej, w przypadku 69-latka nie jest to życie emeryta. Apoloniusz Tajner jest przecież ojcem prawie czteroletniego Leopolda. I wychowywanie dziecka zajmuje mu wiele czasu. Skoro z doświadczenia Tajnera nie chciał skorzystać PZN, to byłym trenerem i szefem polskiego narciarstwa zainteresowali się inni. Ale numer. Zaskakująca oferta dla Adama Małysza. Prezes PZN wyznaje wprost PZN nie chciał skorzystać z doświadczenia Apoloniusza Tajnera Tomasz Kalemba, Interia Sport: Żal trochę, że PZN nie chciał wykorzystać pana doświadczenia? Apoloniusz Tajner, honorowy prezes PZN: - Nie. Być może moja obecność w PZN ograniczałaby pewne działania, bo znane są moje opinie na różne tematy. Poza tym nowe władze nie miały wcale obowiązku, by ze mną dalej współpracować. Świetnie rozumiem te reguły. Z zainteresowaniem obserwuję jednak, jak rozwija się PZN. Jest inaczej, ale na tym polega właśnie postęp. Ze wszystkimi ludźmi z PZN mam bardzo dobre relacje i to mnie cieszy. Pan był wielkim orędownikiem tego, by skoki narciarskie pojawiły się w programie igrzysk europejskich. Tymczasem impreza jest słabo wypromowana. Są problemy z frekwencją. Nawet, o dziwo, na skokach narciarskich. - To prawda, ale przypominam, że mamy środek tygodnia i są to skocznie igelitowe. To wszystko zbiegło się z tym, że jednak o tej porze jest trochę mniej ludzi w Zakopanem niż zazwyczaj. Na tego rodzaju imprezy nie jedzie się specjalnie, tylko niejako przy okazji. O udział skoków w igrzyskach europejskich zawalczył Witold Kozłowski, marszałek województwa małopolskiego. Mnie by to głowy nie przyszło, bo przecież to typowo letnia impreza. Szybko stworzył koalicję z Janezem Kocijancicem, który był wówczas szefem Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich, i on od razu - jako wiceprezydent Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) podłapał temat. Nikt potem nie protestował, a organizator ma prawo do dobrania sobie do programu igrzysk europejskich kilku dyscyplin. Dobry czas na takie eksperymenty. - To prawda. Skoki narciarskie idą właśnie w tym kierunku. Zimy są coraz słabsze. Jak mrozy ustaną, to nie będzie się dało wyprodukować śniegu i wówczas zawody mogą być rozgrywane już tylko na igelicie. Mimo ocieplenia klimatu nie boję się o skoki narciarskie. One przetrwają, choć może zawody będą już w innej aurze. Gorzej mają inne dyscypliny zimowe. Już zawody Pucharu Świata w Wiśle pokazały, że nie ma problemu z przeprowadzeniem zawodów. Pracowita emerytura byłego prezesa PZN Czas na emeryturze mija przyjemnie czy pracowicie? - Pracowicie, choć z Polskim Związkiem Narciarskim już nie współpracuję. Przede wszystkim zajmuje się rodziną. Mam też jednak dodatkowe zajęcia. Co to takiego? - Rozpocząłem współpracę z firmą Polska Energia Grupa Kapitałowa. Właścicielem firmy jest Marek Kubiczek. To rajdowiec w terenowej odmianie tego sportu. Jego wspólnikiem jest Rafał Kałuża. To były piłkarz. Jestem w tej firmie dyrektorem do spraw marki firmy, która zajmuje się pompami ciepła, fotowoltaiką, audytami i dystrybucją oraz montażem sprzętu. To firma z Bielska-Białej. Poza tym jestem prelegentem na spotkaniach i różnych imprezach. Na bazie doświadczeń, jakie zebrałem w sporcie, omawiam różne tematy typu: talent a sukces sportowy, siła zespołu. Poruszam tematy motywacyjne, a także związane z sukcesem i porażką. Od pewnego czasu mieszkam też już na stałe w Warszawie. W Zakopanem - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport Co za zwrot akcji. Sędziowie "zabrali" Polakom złoto igrzysk. Wielkie zamieszanie