Reprezentantki Polski w rugby 7-osobowym rozpoczną start w Igrzyskach Europejskich Kraków-Małopolska 2023 w niedzielę, 25 czerwca - w rozgrywkach grupowych zmierzą się kolejno: z Turcją (godz. 11:50), Portugalią (17:50) oraz z Niemcami - ten mecz w poniedziałek o godz. 11:50. Potem ćwierćfinały i dalej aż do, miejmy nadzieję, szczęśliwego finału we wtorek 27 czerwca. Gra toczy się o medale Igrzysk Europejskich i kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie do Paryża - bezpośredni awans uzyska jedna drużyna, dwie kolejne będą się bić w międzykontynentalnych repasażach w Monako. W Krakowie na szczęśliwym dla naszej drużyny stadionie Wisły (to tu rok temu zdobyła ona mistrzostwo Europy), reprezentacja Polski rugby 7 wystąpi w następujący składzie: Tamara Czumer-Iwin, Julia Druzgała, Małgorzata Kołdej, Anna Klichowska, Hanna Maliszewska, Natalia Pamięta, Sylwia Witkowska, Katarzyna Paszczyk, Patrycja Zawadzka, Klaudia Respondek, Martyna Wardaszka, Marta Morus, Ilona Zaiszliuk, Julianna Schuster. Trenerami reprezentacji Polski są Janusz Urbanowicz i Jura Buchało. Managerem drużyny jest Jarosław Gdaniec, a fizjoterapeutą Robert Cajzer. Maciej Słomiński, Interia: - O co gracie w Krakowie na Igrzyskach Europejskich? Hanna Maliszewska, reprezentantka Polski w rugby 7: - Zawsze robimy wszystko, żeby grać jak najlepiej dla naszego kraju, kochamy go i zrobimy dla niego wszystko. Mogę mówić za siebie - chciałabym w Krakowie zdobyć medal. Złoty da nam kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, każdy inny - szansę na repasaże o udział w igrzyskach. Sportowcy mówią, że udział w Igrzyskach Olimpijskich przebijają wszystkie medale mistrzostw świata i Europy. - To marzenie każdego sportowca. Czujemy, że jest szansa, żeby pojechać do Paryża. Gdy zaczynałyśmy żadna z nas nie marzyła o tym, że będziemy mieć własny klub. Gdyby ktoś powiedział, że zdobędziemy mistrzostwo Europy.... No gdzie? A jednak się udało. Przebiłyśmy już tyle sufitów, możemy przebić i ten. Więcej nie powiem, żeby nie zapeszyć. A propos sufitów - rozmawialiśmy kiedyś o tym jak wspaniałym przeżyciem dla waszej drużyny było zjedzenie posiłku na tej samej sali co Nowozelandki. Teraz poszłyście kilka kroków dalej - na turnieju World Series w Tuluzie udało się zagrać z mistrzyniami olimpijskimi. - Rugby dało mi wiele niezwykłych przeżyć, ale to był chyba najwspanialszy mecz w karierze sportowej. Od początku nastawiałyśmy się na zwalnianie gry, zdając sobie sprawę z klasy rywalek, które są najlepsze na świecie. Pierwsza połowa była dla nas udana, druga mniej - ostatecznie przegrałyśmy ponad 50 punktami. Szkoda, że ten wynik tak nam uciekł, jestem przekonana, że następnym razem będzie lepiej. Wszystkie o tym meczu marzyłyśmy i to się udało, niesamowite szarżować albo być szarżowanym przez takie zawodniczki. Turniej rugby 7 kobiet w Igrzyskach Europejskich od niedzieli na stadionie Wisły Kraków Tuluza była w maju, to był turniej World Series, do którego byłyście zaproszone gościnnie. Nieco wcześniej w RPA odbywały się dwa turnieje eliminacyjne do tego elitarnego grona. Ostatecznie nie udało się wam zakwalifikować do World Series na stałe. Jak to przyjęłaś? - Nie tyle co wynikami, byłam rozczarowana naszą grą. Uważam, że stać nas na więcej. To rola trenerów nas oceniać, ale uważam, że z jakiegoś powodu nam nie szło. Nie byłam zadowolona ze swojej postawy. Czasem tak bywa, tak jest w sporcie i w życiu. Raz na wozie, raz pod wozem. Może tak miało być? Jestem zdania, że nic nie dzieje się przyczyny. Może ceną za sukces w Krakowie jest, że nie powiodło się nam akurat w RPA? W RPA były dwa turnieje - w pierwszym z nich zajęłyście czwarte miejsce, co mocno zniwelowało szanse na triumf w klasyfikacji obu zawodów. W związku z tym w drugim turnieju zagrały zawodniczki, które grały mniej. Odpuściłyście? - Na pewno nikt nie odpuszczał, ale faktycznie sztab trenerski potraktował ten drugi turniej bardziej szkoleniowo. Trenowałyśmy nie jak w czasie zawodów, czyli trochę lżej, a tak by przygotować się do kolejnych wyzwań. Trochę nas turnieje w RPA ściągnęły na ziemię. Przy wyrównanym poziomie pogoda albo jedna zawodniczka nie w formie lub jedna decyzja sędziego może zaważyć na wyniku. Mówisz o byciu na i pod wozem. Gdzie znalazłyście się na pierwszym turnieju mistrzostw Europy w Portugalii? - Znów "na wozie". Liczymy na to, że ta wznosząca fala poniesie nas podczas Igrzysk Europejskich i zaniesie na Igrzyska Olimpijskie do Paryża. Na mistrzostwa Europy jechałam z myślą, aby pokonać Czeszki i Belgijki, z którymi przegrałyśmy w RPA, mimo że rok temu wygrałyśmy z nimi bez większych problemów. Tymczasem z Czechami przegrywałyśmy 7:12 do przerwy. Wiedziałyśmy jednak, że jesteśmy lepszą drużyną i to się udało udowodnić, wygrywając 17:12. To był wasz najlepszy mecz w Algavre? - Nie. Najlepszy był z Belgią (17:7), która zrobiła ogromny postęp. W przerwie prowadziłyśmy 10:0, miałyśmy inicjatywę, dobrze broniłyśmy. Wygrana z Belgią dała nam mecz z Niemcami w ćwierćfinale i łatwiejszą drogę do czwórki. W półfinale mistrzostw Europy uległyście Wielkiej Brytanii. - Na Igrzyskach Europejskich w Krakowie drabinka jest tak ustawiona, że możliwe jest nasze ponowne spotkanie z Wielką Brytanią. W tej drużynie dominują Angielki, ale jest jedna Walijka, która bardzo dobrze broni i robi całą grę. Nie jesteśmy zadowolone z meczu w Portugalii, mogłyśmy bardziej powalczyć, w Krakowie chcemy się Brytyjkom zrewanżować. Na nowo budujemy nasz mental i pewność siebie. Jestem zadowolona z naszego występu na mistrzostwach Europy w Portugalii. Jest dobra atmosfera, to dobry omen przed Krakowem. W polskim rugbowym grajdołku nie brak głosów, że najlepszy dla was był rok 2022, gdy zdobyłyście mistrzostwo Europy na stadionie Wisły Kraków, a potem zaczęła się równia pochyła. - To co ludzie mówią dookoła to ich sprawa, my robimy swoje. Pan Bóg ma swoje drogi, krok po kroku doprowadzi nas tam, gdzie chce. Wierzę, że to będzie Paryż. A droga do niego prowadzi przez Kraków. Rozmawiał Maciej Słomiński, INTERIA