Norbert Kobielski, który w ostatnich mistrzostwach świata w Eugene, doznał zmęczeniowego złamania stopy w czasie rywalizacji, szybko wrócił do treningów. Już zimą był piąty w halowych mistrzostwach Europy w Stambule. W drużynowych mistrzostwach Europy nie skakał w pełnił sił. Kilka dni temu przewiała go klimatyzacja w pokoju i pojawił się stan zapalny w okolicach szyi. Wielkie zaskoczenie na igrzyskach. Nikt nie wierzył w sukces Polaka Wielki pechowiec wierzy w walkę o olimpijski medal - Przez ten uraz żaden skok nie był wykończony tak, jak powinien. Wystarczyło to jednak do zajęcia trzeciego miejsca w igrzyskach europejskich - mówił Kobielski. Zawodnik ten ma pecha, bo przecież kilka tygodni temu startował w Memoriale Ireny Szewińskiej z zatruciem pokarmowym. - Ten pech kiedyś mnie opuści. Mam nadzieję, że w odpowiednim momencie. Może w końcu będę miał szczęście i za rok powalczę o medal igrzysk olimpijskich w Paryżu - powiedział 26-latek, który nożycami skacze 2,14 m, a to powinno przełożyć się na skoki w granicach 2,35 - 2,40 m flopem. - Trenuję bardzo ciężko. Praktycznie na pograniczu kontuzji. Dlatego powinienem już skakać znacznie wyżej. Poprawiam co roku aspekty fizyczne, ale za tym nie nadąża niestety technika - dodał. Norbert Kobielski z medalem igrzysk europejskich. "To kuriozalna sytuacja. Nie może tak być" Kobielski odniósł się do dziwnej sytuacji związanej ze zdobywaniem medali igrzysk europejskich. Okazuje się, że one są przyznawane zaocznie. Pod uwagę są bowiem brani lekkoatleci, którzy kilka dni wcześniej rywalizowali w Dywizji II i Dywizji III. W skoku wzwyż jest jeszcze większa. Okazuje się bowiem, że w tej konkurencji nie były identyczne wysokości w poszczególnych dywizjach. Przed rozpoczęciem zawodów Dywizji I było jasne, że trzeba skoczyć więcej niż 2,24 m, by walczyć o medal. To był najlepszy rezultat w poprzednich dniach. Tyle że w niedzielę w ogóle takiej wysokości nie skakano. Zawodnicy rywalizowali na 2,23 m, a potem skakali 2,26 m. Triumfował mistrz olimpijski Włoch Gianmarco Tamberi - 2,29. Po srebro z takim samym wynikiem sięgnął Belg Thomas Carmoy. Z Chorzowa - Tomasz Kalemba, Interia Sport Nasz mistrz wywalczył złoto. "Nawet nie wiem, czy dostanę medal"