Polskie sztafety: żeńska, męska oraz mikst 4x400 metrów przyzwyczaiły kibiców do hurtowego zdobywania medali na wielkich imprezach. Na igrzyskach w Tokio sięgnęli po złoto w rywalizacji mieszanej oraz srebro w sztafecie kobiet. Z ostatnich ME w Monachium również przywieźliśmy srebro za sprawą "Aniołków Matusińskiego". To wszystko sprawia, że możemy czuć się wyjątkowo pewnie tych konkurencjach. Zacięta pogoń polskiej mistrzyni. Złoty medal był włos Największymi rywalami Polaków w walce o złoto byli Holendrzy (Isayah Boers, Zoe Sedney, Terrence Agard, Eveline Saalberg) oraz reprezentacja Wielkiej Brytanii (Alex Haydock-Wilson, Ama Pipi, Brodie Young, Carys McAulay). I rzeczywiście te reprezentacje były mocne od początku biegu. W ekipie Biało-Czerwonych rozpoczął Maksymilian Szwed. Polak osłabł na ostatnich metrach i przyprowadził sztafetę na piątym miejscu. Następnie do boju ruszyła Anna Kiełbasińska, która starała się odrobić straty, jednak ostatecznie dobiegła na zmianę również na piątej lokacie. Trzeci w naszej reprezentacji był Igor Bogaczyński. Początkowo udało mu się utrzymać w czołowej grupce, jednak na ostatnich metrach zabrało już sił i przyprowadził sztafetę na szóstym miejscu. Ostatnie 400 metrów to popis Natalii Kaczmarek. Polka stopniowo odrabiała straty. Na sto pięćdziesiąt metrów do mety zrównała się z rywalkami. Na prostej nie miała już sobie równych i wielkim stylu zapewniła zwycięstwo. Co prawda Polacy wygrali swój bieg, jednak biorąc pod uwagę pozostałe rezultaty, czas 3:12.87 pozwolił zająć drugie miejsce. Wygrała reprezentacja Czech, która w biegu B uzyskała nieco lepszy czas (3.12.34). Brązowy medal przypadł ekipie Belgii.