Madison Keys po triumfie w Australian Open nie kryła wzruszenia. To dopiero jej pierwsze trofeum wielkoszlemowe w karierze. Tak ogromny sukces ma też odzwierciedlenie w zarobionych pieniądzach - pod tym względem 29-latka również pobiła swoje najlepsze dotychczasowe osiągnięcie. Na ten dzień Keys czekała latami. Wygrała Australian Open w wielkim stylu Aż do ostatniej edycji Australian Open Madison Keys mogła pochwalić się zaledwie jednym finałem wielkoszlemowych turniejów. Miało to miejsce w 2017 roku podczas US Open. Chociaż Amerykanka od pierwszych meczów w Melbourne prezentowała wysoką formę, trudno było zakładać, że pójdzie jej aż tak fantastycznie. Ostatecznie 29-latka okazała się bezkonkurencyjna. W półfinale sensacyjnie odprawiła z kwitkiem Igę Świątek (5:7, 6:1, 7:6), a w finale wypunktowała Arynę Sabalenkę (6:3, 2:6, 7:6). Keys po zwycięstwie w finale miała więcej powodów do radości niż sam sukces sportowy. Nawiązała bowiem do osiągnięcia prawdziwej legendy, a zarazem swojej rodaczki. Ostatnią kobietą, która zdołała wygrać Australian Open, pokonując po drodze dwie najwyżej sklasyfikowane tenisistki w rankingu, była Serena Williams w 2005 roku. Krocie dla Keys, zarobiła trzy razy tyle, co Iga Świątek Kolejną miłą chwilą dla Keys było z pewnością rzucenie oka na stan konta. Jak przekazał portal tennis365.com, Keys za triumf w Melbourne zainkasowała aż 3,5 milionów dolarów australijskich, co w przeliczeniu na amerykańskie daje kwotę przekraczającą 2,2 miliony. To, rzecz jasna, rekordowy wynik w historii Amerykanki, choć za dojście do wspomnianego finału US Open nie zarobiła o wiele mniej, bo około 1,825 mln dolarów. Dotarcie do finału również było opłacalne. Aryna Sabalenka może pochwalić się nagrodą rzędu 1,2 mln dolarów amerykańskich. Iga Świątek, z kolei, ma czego żałować. Po tym, jak odpadła z Keys na etapie półfinału otrzymała niespełna 700 tysięcy dolarów. To ponad trzy razy mniej, niż jej pogromczyni.