Zwrot akcji w meczu Igi Świątek. Skąd się wzięły kłopoty? Polka wyjaśniła
Iga Świątek przeszła do trzeciej rundy Wimbledonu dzięki zwycięstwu nad Amerykanką Caty McNally. Pierwszy set padł łupem 207. rakiety świata, ale potem nasza rodaczka pokazała, kto rządzi na korcie, nie miała żadnych większych problemów ani w drugiej, ani w trzeciej partii. Po ostatnim punkcie raszynianka została na korcie centralnym, by udzielić wywiadu.
Iga Świątek pokonała Caty McNally w drugiej rundzie Wimbledonu. Mecz trwał zaskakująco długo, aż 2,5 godziny, bo Amerykanka zaskoczyła i po początkowych problemach była w stanie sięgnąć po zwycięstwo w pierwszym secie (7:5). Później jednak nasza rodaczka podniosła poziom gry, prawdopodobnie wykorzystała też zmęczenie przeciwniczki i rozbiła ją do 2 i 1.
Po ostatnim punkcie na korcie centralnym tradycyjnie przeprowadzono wywiad ze zwyciężczynią. Na początku podziękowała za gratulacje. Została zapytana, w jaki sposób dokonała zwrotu akcji w tym spotkaniu.
Iga Świątek po zwycięstwie nad Cate McNally: "Nie jestem zła, że grałam tak długo"
- Rywalka była trudna. Dobrze weszłam w mecz, ale popełniłam błędy, które nie powinny się zdarzyć, straciłam trochę koncentrację. Wiedziałam, że w drugim secie muszę lepiej przygotowywać się do uderzeń, zwiększyć intensywność i to zrobiłam, to zadziałało - powiedziała.
Prowadzący przypomniał, że wraz z McNally były partnerkami deblowymi, wygrywały juniorskiego Rolanda Garrosa. Amerykanka kiedyś w Paryżu pokonała Polkę w półfinale singla juniorek.
Tamta przegrana była jedną z bardziej bolesnych w mojej karierze, pamiętam to dobrze. Znamy się z jej rodziną, szanujemy się. Tak naprawdę nie traktuję jej jak rywalki na tourze
Następnie wróciła do analizy swojego tenisa. - Grałam solidne mecze w Bad Homburg, więc to daje mi pewność siebie, ale niełatwo się przystosować, tam jest inna nawierzchnia. Tutaj grałam tylko na kortach treningowych (starcie z Kudermietową było na arenie nr 2 - red.), więc nie jestem zła, że zagrałam dziś tak długi mecz - powiedziała. Podkreśliła, że każde spotkanie jest ważne w tym kontekście.
Na koniec padł głośny ostatnio temat ręczników, które jak wiadomo na tym turnieju wielkoszlemowym są towarem bardzo pożądanym.
- Muszę uważać, bo wszyscy mnie obserwują, ale każdy ze sztabu już ma po jednym, w końcu po to przyjechali na Wimbledon - powiedziała Świątek żartobliwie.
