Choć Iga Świątek rozegrała już od początku swojej przygody z turniejami ITF i WTA ponad 200 spotkań, a wliczając te eliminacyjne, nawet ponad 250, to do wczoraj rywalki zaledwie pięciokrotnie przerywały je i kapitulowały. Głównie z powodów kontuzji. Nie mówimy tu jednak o spotkaniach oddawanych walkowerami jeszcze przed ich rozpoczęciem. Sześć przypadków Igi Świątek - dwa pierwsze w turniejach ITF Po raz pierwszy stało się to na początku maja 2017 roku, gdy niespełna 16-letnia Iga wystąpiła w turnieju ITF 10 w węgierskim Győrze. Młoda Polka zajmowała wówczas 700. miejsce w światowym rankingu i dopiero zdobywała doświadczenie. W pierwszej rundzie pokonała wtedy Ukrainkę Sofiję Kowalec, która zrezygnowała z gry już po pierwszym gemie, wygranym przez Świątek. Iga wygrała wtedy cały turniej, a z rywalek, z którymi się mierzyła, dziś w cyklu turniejowym uczestniczy właściwie tylko Słowenka Nina Potočnik, zajmująca ok. 300. miejsca w rankingu WTA. Kolejny krecz rywalki w meczu z Igą zdarzył się niespełna rok później na turnieju ITF w Pelham w Alabamie. Aby sięgnąć po główną nagrodę, czyli 51 pkt do rankingu WTA oraz niespełna... cztery tysiące dolarów, Świątek musiała wygrać aż osiem spotkań. To więcej, niż w tym roku potrzebowała do podniesienia pucharów za triumfy we French Open czy US Open! Niespełna 17-letnia Polka przebijała się bowiem przez trzyrundowe kwalifikacje, a w turnieju głównym wygrała pięć kolejnych starć. Jedno z nich przez rezygnację rywalki, przy czym Belgijka Tamaryn Handler nie miała już właściwie szans na awans do półfinału. Mecz z Igą poddała przy stanie 2-6, 2-5. Wygrana w USA pozwoliła obecnej liderce przesunąć się w światowym rankingu aż o 270 miejsc. Pierwszy przypadek kreczu Tomljanović. Tylko wtedy Iga nie wygrała turnieju Takie właśnie sukcesy w mniejszych turniejach pozwalały jej przesuwać się stale o kilkadziesiąt pozycji, a w kwietniu 2019 roku znalazła się już w TOP 100 listy WTA. To dawało szanse występów w większych turniejach, także w Wielkim Szlemie, choć często jeszcze z koniecznością przebijania się przez kwalifikacje. Tak było też w sierpniu 2019 roku - 18-letnia Iga przeszła dwie rundy eliminacyjne w WTA 1000 w Toronto, a w 1/32 finału trafiła na Ajlę Tomljanović. Australijka była faworytką, ale przy stanie 1-4 poddała pojedynek z powodu kontuzji. Polka, na fali, sprawiła w kolejnej rundzie wielką sensację wygrywając z byłą jedynką światowych list Caroline Wozniacki, a dopiero w ćwierćfinale uległa, choć po zaciętej walce, ówczesnej wiceliderce rankingu Naomi Osace (6-7, 4-6). To był ten jedyny przypadek, gdy przeciwniczka poddała mecz z Igą, a Świątek nie wygrała całego turnieju. Rok 2021 - Iga już w czołówce. Dwa krecze rywalek, dwa turnieje dla Igi Kolejne dwa przypadki miały miejsce w poprzednim roku, gdy Polka nie była już w światowym tenisie postacią anonimową. Zwłaszcza, że kilka miesięcy wcześniej wygrała "pandemiczny" French Open. W lutym triumfowała w Adelajdzie, a w ćwierćfinale zakończyła przed czasem starcie z Danielle Collins (6-2, 3-0). 2,5 miesiące później podobny scenariusz miał wielkie turniej WTA 1000 w Rzymie. Polka zaczęła go od wygranej z Alison Riske - rywalka podziękowała za grę przy stanie 5-4 dla Świątek w pierwszym secie. Najlepsza obecnie tenisistka świata wygrywała wszystkie pojedynki do końca, a w finale nie oddała nawet gema Karolínie Plíškovej. W Ostravie krecz rywalki nastąpił po raz szósty, a Tomljanović jest pierwszą tenisistką, która miała tego pecha po raz drugi. Oby tym razem było inaczej niż w Toronto w 2019 roku i Polka zdołała wygrać cały turniej. W przeciwieństwie bowiem do wszystkich poprzednich przypadków, Iga Świątek jest pierwszy raz tak zdecydowaną faworytką.