Świątek i 28-letnia Sramkova dotąd zmierzyły się tylko jeden raz w seniorskim tenisie, a pojedynek miał miejsce w drugiej rundzie tegorocznego Australian Open. Świątek nie dała praktycznie żadnych szans notowanej obecnie na 40. pozycji w rankingu WTA, wygrywając z nią 6:0, 6:2. Polsko-słowacki pojedynek nie tylko na korcie W poniedziałek Iga Świątek nie wykonała takiej przebieżki, jak choćby przed rokiem, gdy w spotkaniu pierwszej rundy rywalizowała z mającą za sobą doping francuskiej publiczności, Leolią Jeanjean. Rutynowana przeciwniczka (42. WTA) od razu zdecydowanie weszła w spotkanie i oglądaliśmy bardzo równy pojedynek. To w sekundzie ośmieliło publiczność słowacką, która - jak wydawało się z perspektywy trybuny medialnej - nie ustępowała "biało-czerwonym" ani liczbą kibiców, ani ich aktywnością. "Dawaj Rebecca, brawo, do przodu" - niosło się z trybun, gdy skazywana na pożarcie zawodniczka wygrywała swoje kolejne podania. Iga zaczęła przejmować kontrolę nad meczem od siódmego gema, gdy popisała się pierwszym przełamaniem, na które musiała ciężko i długo pracować, bo co raz na tablicy wyników mieliśmy równowagę. Iga robiła przewagę serwisem, a także uderzeniami forhendowymi, lecz również rywalka miała swoje efektowne momenty. To już koniec pięknej kariery, łzy Igi Świątek w Paryżu. Wzruszające pożegnanie legendy Sramkova najbardziej rozgrzała publiczność w dwóch momentach otwierającego seta, gdy w imponującym stylu posyłała skróty tuż za siatkę. Zaraz po tym, jak "weszło" jej jedno takie zagranie, ponowiła je i znów sprawiła, że Polka nie dała rady dogonić podciętej i szybko opadającej piłki. Sensacją powiało w drugiej partii, gdy Świątek od razu została przełamana i po kilku minutach przegrywała 0:2, a później 1:3. To był czas, gdy pobudzona publiczność zza naszej południowej granicy zwietrzyła szansę na zaskakujący scenariusz. W tym fragmencie meczu nie skróty, ale efektowne loby, gdy Iga podchodziła do siatki, dawały Słowaczce punkty, pewność siebie i uznanie trybun. Polacy zrobili hałas zwłaszcza w szóstym gemie, gdy Iga fenomenalnie karciła przeciwniczkę na returnie. Każdy serwis spotykał ze z fantastyczną reakcją piątej tenisistki świata, a Sramkowa tylko bezradnie wzruszała ramionami. Z kolei nieco wcześniej sama nie mogła odżałować, że jeszcze bardziej nie zbudowała swojej przewagi. Chodzi o wydarzenia z trzeciego gema drugiego seta, gdy zebrała się do odrabiania strat. W kluczowym momencie jednak niefortunnie trafiła rakietą w piłkę. Ze złości aż zawyła, a wraz z nią syknęła rzesza słowackich sympatyków. Końcówka drugiej partii to znów większa dominacja ze strony Igi, gdy poza umiejętnościami w grę zaczynała wchodzić także zimna krew i wyrachowanie. Finalnie Polka pokonała Słowaczkę 6:3, 6:3 i, z pewnymi kłopotami, które przezwyciężyła, po 1 godzinie i 26 minutach zameldowała się w 2. rundzie. Artur Gac, Paryż