Zakończył się wielkoszlemowy Roland Garros. Iga Świątek nie dała rywalkom żadnych szans i wywalczyła czwarte trofeum w tych rozgrywkach w swojej karierze. Z kolei u panów triumf święcił reprezentant Hiszpanii Carlos Alcaraz. Choć kibice mogą być zadowoleni z rywalizacji, to jednak w trakcie zawodów nie brakowało kontrowersji związanych między innymi z kibicami. Do paryskiej publiczności osobiście zwróciła się nasza gwiazda. Raszynianka swoje niezadowolenie postawą fanów wyraziła po meczu z Japonką Naomi Osaką. "Chciałam jeszcze powiedzieć o jednej rzeczy. Mam do was olbrzymi szacunek. Wiem, że gramy dla was, bo to jest rozgrywka, dzięki której zarabiamy pieniądze. Ale czasami będąc pod presją, gdy krzyczycie w trakcie wymiany albo przed returnem, to bardzo trudno być skupionym. Zazwyczaj nie poruszam tego tematu, ponieważ chcę być tenisistką w swojej zonie, być skupiona. Wiecie, to poważna sprawa dla nas (tenisistek - red.). Walczymy całe życie o to, żeby być lepsze i lepsze, dlatego czasami trudno jest to zaakceptować. Gramy na wielkich obiektach, do wygrania jest mnóstwo pieniędzy. Przegrany punkt może wiele zmienić. Dlatego proszę, wspierajcie nas między wymianami, a nie w ich trakcie. Byłoby wspaniale" - mówiła 23-latka po spotkaniu. Apel Polki nie uszedł uwadze dyrektorce Roland Garrosa - Amelie Mauresmo. Kobieta po zakończonych zmaganiach wypowiedziała się w sprawie kibiców, kortów i godzin gry zawodników. Zaskakujące wyznanie Igi Świątek. Wypaliła wprost o końcu kariery O tym było głośno w Paryżu. Dyrektorka Roland Garrosa przemówiła Byłą francuską tenisistkę zapytano między innymi o godziny rozgrywanych spotkań. Zwrócono uwagę na fakt, że mężczyźni wychodzili na kort w godzinach wieczornych Dlaczego tak było? "Mamy ograniczenia, biorąc pod uwagę czas potrzebny na grę. Powtarzam to, co powiedziałam w zeszłym roku. Chcemy, aby najlepsi zawodnicy grali w nocy. Wszystko może się zmienić. Mamy tylko jeden mecz w nocy i musimy podejmować decyzje. Dlatego w tym roku chcieliśmy, aby tylko mężczyźni grali w nocy. Biorąc pod uwagę kulturę, jaką mamy w Paryżu, ludzie przychodzą na kort dopiero o 19:00" - zaznaczyła 44-latka, cytowana przez portal "puntodebreak.com". Następnie zapytano działaczkę o pustki na trybunach. Francuzka wyjawiła, że część fanów kupuje bilety całodniowe i przychodzi tylko na niektóre spotkania, przez co blokuje miejsce innym ludziom. "Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, nie jestem w ich głowach. Przez lata widziałam, że ludzie kupują bilet na cały dzień w Roland Garros i nie siedzą przez pięć, sześć, osiem lub więcej godzin. Staraliśmy się znaleźć rozwiązania, aby inni ludzie mogli przyjść, gdy inni chcą odejść. Jest też wiele innych wydarzeń, nie tylko mecze, które mogą przyciągać rodziny, napoje, jedzenie..." - wyliczała Amelie Mauresmo i następnie dodała - "Mieliśmy tylko 10% biletów na dwa półfinały (...) Kiedy analizujemy dane, trudno jest wiedzieć, czy ludzie przyjdą, czy nie". Jakby tego było mało, gwiazdy tej dyscypliny Novak Djokovic i Carlos Alcaraz byli jednymi z tenisistów, którzy dodatkowo narzekali na jakość kortu Philippe Chatrier. Wielkie kłopoty rywalek Świątek przed Wimbledonem. Cios w Sabalenkę