Liderka rankingu WTA była faworytką imprezy tuż za naszą południową granicą. W wielkim finale została jednak zatrzymana przez Barborę Krejcikovą w meczu, przez wielu określanym jako "jeden z najlepszych finałów tego roku". Trwające 3 godziny i 18 minut spotkanie miało szalony przebieg i niemal do samego końca było bardzo zacięte. To Iga Świątek wygrała pierwszego seta, a Czeszka straty odrobiła dopiero po tie-breaku w drugim. "Wymagający i wzruszający" dzień Świątek Wszystko rozstrzygnęło się w trzeciej partii, wygranej przez Krejcikovą 6:3. To ona tym samym zdobyła tytuł, przerywając "przy okazji" serię dziesięciu zwycięstw Polki w finałach WTA. Świątek nie ma obecnie czasu na wytchnienie. Błyskawicznie udaje się do Stanów Zjednoczonych, by wziąć udział w turnieju w San Diego. Rozpoczyna się on już w poniedziałek, lecz, jak poinformowała - ustaliła z jego organizatorami, że pierwszy raz w akcji pojawi się dopiero w czwartek. Da jej to czas niezbędny do podróży za ocean i przystosowania do innej strefy czasowej. O tym, jak bardzo napięty jest terminarz naszej gwiazdy świadczy wpis, który opublikowała nocą z niedzieli na poniedziałek w sieciach społecznościowych. Przyznała w nim, że niedziela była dla niej "wymagającym i wzruszającym" dniem. "Chcę pogratulować Barborze tego zwycięstwa - wielka bitwa, doskonały tenis. To świetne, że wróciłaś" - dodała zaznaczając, że na obszerniejszy komentarz zdecyduje się, "gdy pozbiera myśli". Uwagę zwraca fakt, że Świątek opublikowała swój komentarz o... 1:24 nad ranem. W San Diego Polka rozpocznie zmagania od drugiej rundy. Jej rywalką będzie w niej Jelena Rybakina lub Garbine Muguruza.