Iga Świątek przygotowuje się już w Cancunie do startu w kończących tegoroczny sezon WTA Finals - w Meksyku może nawet wrócić na pozycję światowej jedynki. Aby tak się stało, musi jednak wygrać cały turniej, licząc, że Aryna Sabalenka odpadnie najpóźniej w półfinale lub dojść do finału, jeśli Białorusinka przegra wszystkie swoje trzy spotkania w fazie grupowej. Nie jest to wcale takie nierealnie, niemniej to największa rywalka Polki jest na pole position w walce o pierwsze miejsce. Jeśli zagrają wszystkie swoje spotkania w fazie grupowej, to ona ma aż 89 procent szans na zachowanie swojej pozycji. Świątek nie spotka się z Sabalenką w United Cup. Tu będą inne wyzwania Wiadomo już także, że obie najlepsze na świecie tenisistki zaczną kolejny sezon w innych turniejach. Ten początek 2024 roku jest szczególnie istotny dla Sabalenki - broni bowiem punktów wywalczonych za zwycięstwa w Adelajdzie (470) i Australian Open (2000). To z kolei wielka szansa dla Polki, ale znów wraca kwestia ewentualnych strat, czy przewagi, po WTA Finals. Iga do gry wróci wcześniej niż Białorusinka - jest w składzie Polski na United Cup, a Białoruś w tych zmaganiach, zgodnie z przepisami, wystąpić nie może. Rok temu Biało-Czerwoni doszli do półfinału tych rozgrywek, Świątek wygrała trzy pojedynki singlowe i dwa w mikście, przegrała dopiero z Jessicą Pegulą. Zaczęła wówczas od meczu z Juliją Putincewą, czyli takiej mocniejszej dla siebie rozgrzewki. Teraz może być znacznie trudniej. Polska w fazie grupowej w Perth zmierzy się na pewno z Hiszpanią - zagra z nią drugi mecz w kolejności, czyli nad ranem polskiego czasu już 1 stycznia 2024 roku. Wcześniej jednak spotka się z zespołem, który nie jest znany, a organizatorzy podadzą go dopiero 20 listopada. Wszystko wskazuje na to, że drużyną tą stanie się Łotwa, a to by oznaczało starcie wagi ciężkiej dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko czeka na swoją szansę. To ona może znów postraszyć Igę Świątek Do grupy A z udziałem Polski ma bowiem trafić reprezentacja wyłoniona na podstawie rankingu WTA - najlepszej zawodniczki, która nie znalazła się wśród 16 już znanych uczestników, a zgłosiła chęć występu. Zasady wyłaniania uczestników były bowiem jasne: decydowały łączone rankingi najlepszych tenisistek i tenisistów (sześć miejsc) lub miejsca pojedynczych graczy w rankingach ATP i WTA (po sześć miejsc). Organizatorzy zostawili dwie puste pozycje dla tej ostatniej puli, co ważne jest dla Polski. Gdyby decydował obecny ranking WTA, do Polski i Hiszpanii dołączyłaby Łotwa i to właśnie z tą reprezentacją Polska zmierzyłaby się w Perth 30 grudnia o godz. 10 polskiego czasu. Iga Świątek wpadłaby więc na Jelenę Ostapenko, która jest dla niej wybitnie niewygodną rywalką. Mierzyły się dotąd cztery razy i czterokrotnie wygrywała Łotyszka. Po raz ostatni zaś w tegorocznym US Open, co ostatecznie pozbawiło Polkę pozycji numer jeden w rankingu WTA na rzecz Sabalenki. Łotwa nie miała szans na wejście z rankingu łączonego, bo jej najlepszy tenisista - Robert Strombachs - jest obecnie 377. w rankingu ATP. To on mógłby być rywalem Huberta Hurkacza. 24-letni Łotysz był w tym roku w Poznaniu, przegrał tu... w pierwszej rundzie kwalifikacji challengera ATP Enea Poznań Open. Jeśli nie Ostapenko to Haddad Maia? Wszystko rozstrzygnie się w Chinach Jest jednak możliwość, wykluczając oczywiście ewentualne wycofania się z United Cup, że Ostapenko zostanie wyprzedzona w rankingu WTA przez Beatriz Haddad Maię, jeśli Brazylijka wygra całe WTA Elite Trophy w Zhuhai, a Łotyszka nie dojdzie do finału. Na razie Haddad Maia zrobiła ku temu pierwszy krok - we wtorek pokonała w fazie grupowej Madison Keys 6:4, 6:4, o półfinał zagra z Caroline Garcią. Ostapenko swój pierwszy mecz w Chinach z Donną Vekić ma dopiero w czwartek. Gdyby Polska trafiła ostatecznie nie na Łotwę, a na Brazylię, trudniejsze zadanie może też czekać Hurkacza - rywalem wrocławianina mógłby zostać 74. na liście ATP Thiago Seyboth Wild, który w tegorocznym Rolandzie Garrosie pokonał Daniiła Miedwiediewa.