Tomasz Świątek od początku był ogromnym wsparciem dla dwóch córek: Agaty i Igi. Poświęcał wiele, by móc umożliwić im rozwijanie sportowych pasji. Początkowo dziewczyny uczęszczały na raszyńską pływalnię, ale przez wzgląd na problemy zdrowotne musiały zrezygnować z akurat tej aktywności fizycznej. "Pojawiały się zapalenia uszu, gardła i trzeba było zaniechać tego sportu. Laryngolożka stwierdziła, że jak nie przestaniemy trenować pływania, to może się skończyć głuchotą" - wspominał mężczyzna dla WP SportowychFaktów. Później wpadł na pomysł, by obie siostry spróbowały swoich sił na korcie. Zapisał je na zajęcia tenisa. Co ciekawe, początkowo większą motywację zdawała się wykazywać starsza z dziewcząt, Agata. Młodsza obserwowała ją i starała się naśladować. Ostatecznie to właśnie Iga zawodowo związała się ze sportem. Ale droga do światowego sukcesu łatwa nie była. Wymagała nie tylko talentu, determinacji i czasu, lecz również nakładów finansowych. Dziś jego córka jest liderką rankingu WTA z wieloma tenisowymi tytułami na koncie. Zaszła tak daleko również dzięki właśnie wsparciu ojca, który jest jej najwierniejszym fanem. Nieraz kibicuje córce z wysokości trybun. Mieli okazję świętować razem m.in. wygraną Igi w WTA Finals 2023. Wtedy razem z uśmiechami na twarzach i z pucharem w rękach pozowali do zdjęć. Jak zakulisowo wyglądają ich relacje? Tomasz Świątek uchyla rąbka tajemnicy w rozmowie z Jackiem Kurowskim w serii "Oko w oko". Iga Świątek czeka na mecz, a tu takie informacje. Jest oficjalny komunikat Tomasz Świątek nie owija w bawełnę. Mówi o córce. "Po porażkach jest gorzej, bo przeżywa je wewnętrznie" Okazuje się, że mecze Igi są nieraz dla Tomasza Świątka dość poważnym emocjonalnym wyzwaniem. Wszystko przez to, że musi - na prośbę córki - hamować się z niektórymi gestami. "Iga prosi, żebym nie machał, nie mówił i nie krzyczał. To bardzo trudne" - opowiada. "Każdy mój gest lub skrzywienie jest widziane przez Igę. Gdy jej coś nie będzie wychodziło podczas meczu, to trochę takie odwrócenie uwagi, że nie szukamy winy u siebie, tylko u kogoś innego" - dodaje. W trakcie spotkań na żywo powstrzymuje się od komentarzy. Zresztą udzielanie rad to działka sztabu szkoleniowego z Tomaszem Wiktorowskim na czele. Ale wcale nie musi komunikować się z tenisistką, by trafnie ocenić jej samopoczucie. Zaznacza jednak, że jest w stanie to zrobić wtedy, gdy spotkanie ogląda na stadionie, nie w telewizji. Doskonale zna meczową i treningową rutynę córki, więc nawet, kiedy nie ma go na miejscu turnieju, dobrze wie, czego się spodziewać i jak kontaktować się z Igą. Porozumiewają się telefonicznie, za pośrednictwem wiadomości. Tenisistka często nie odpisuje mu od razu, dopiero po godzinie czy dwóch, bo wcześniej wypełnia zawodowe obowiązki. Ale zdarzają się sytuacje, gdy na rozmowę trzeba poczekać trochę dłużej. "Po porażkach jest gorzej, bo przeżywa je wewnętrznie. Czasami, gdy piszemy na WhatsAppie i ona tylko odczytała wiadomość, mam świadomość, że oddzwoni następnego dnia. Wcale nie mam o to pretensji. Zależy, jaka to była porażka, bo one są różne. Jeśli Iga przegrała po walce, a jej przeciwniczka była mocna, to staram się ją wspierać. Mam świadomość, że nie da się wygrać każdego meczu" - podsumowuje Tomasz Świątek. To ona stanie na drodze Igi Świątek w Miami Open. Wcześniej wywołała konsternację na korcie