Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl: Był pan dyrektorem turnieju ATP Challenger w Warszawie, teraz pełni pan tę funkcję w imprezie wyższej rangi - turnieju WTA. Jest dużo trudniej? Mariusz Fyrstenberg, dyrektor sportowy WTA w Warszawie, jeden z najlepszych polskich deblistów w historii: Zadania są podobne. Turniej jest jednak o wiele większy, więcej ludzi musi być przy nim zaangażowanych - sędziów, chłopców do podawania piłek, woluntariuszy, pracowników. WTA ma bardzo duże wymagania, szczególnie dotyczy to strefy dla zawodniczek. Musimy zapewnić opiekę medyczną na najwyższym poziomie, ale też hotel, catering, możliwość treningu. Trzeba to było wszystko dobrze zorganizować, a teraz tym właściwie zarządzać, ale jest coraz lepiej. Czy jest jakaś zawodniczka, która ma specjalne i jakieś nietypowe wymagania? - Myślałem, że jakieś ogromne wymagania będzie miała Iga. Jest numerem 1, znamy jej profesjonalizm. Ale to bardzo skromna, normalna dziewczyna. Inna rzecz, że standardy turnieju WTA są tak wysokie, że nie ma się do czego przyczepić. W czwartek trenował pan z Igą przed meczem z Rumunką Gabrielą Lee. Skąd taki pomysł? - Na chwilę wszedłem poserwować z lewej ręki. Iga grała z zawodniczką leworęczną. Musiała się dostosować. Muszę przyznać, że trenuje bardzo intensywnie. Przypomina mi pod tym względem Rafę Nadala. Ma mało przerw w treningu, są bardzo krótkie. Pół godziny które ma do dyspozycji wykorzystuje w 100 procentach. To była czysta przyjemność z nią trenować. A jeżeli mogę pomóc - zawsze jestem do dyspozycji. Korty Legii znów żyją. Na meczach Igi są pełne trybuny. Dla mieszkańca Warszawy to niespotykany widok. - Podchodzę do tego bardzo emocjonalnie. Pamiętam jak 36 lat temu jako dzieciak przyszedłem tutaj na mecz Polski z Wielką Brytanią w Pucharze Davisa i prosiłem o autograf Wojciecha Fibaka. Wtedy, chyba po raz ostatni, trybuny kortów Legii były zapełnione. Dziś mamy taki sam widok. Piękny powrót do przeszłości. Fajnie to wygląda i myślę, że wszyscy są zadowoleni. Oby tylko pogoda dopisała. Od wielu lat zawsze był problem z jakością kortu centralnego na Legii. Widać, że zawodniczki czasami się "zakopują", a kortowi wchodzą poprawiać mączkę nawet po kilku gemach. Co się dzieje? - Ten kort jest średni. Ale wiem jaki był rok temu, wiem ile pracy ekipa włożyła, żeby było lepiej. Jest w maksymalnie dobrej kondycji, w jakiej może być na tę chwilę. Przeprowadzono renowację, ale aby było idealnie po renowacji taki kort musi być polewany, wałowany, muszą na nim odbywać się mecze. Dziś w utrzymanie go jest zaangażowanych dziesiątki ludzi. O świcie, o godzinie 5.30 wchodzi zespół i go utwardza. Zamknęliśmy go na rozgrzewki. Robimy wszystko, co możliwe. Za rok ten kort będzie o wiele lepszy, za dwa lata będzie bardzo dobry. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski