To był niezwykły dzień, który na stałe wszedł do historii polskiego tenisa i polskiego sportu. 4 czerwca 2022 roku 21-letnia wówczas Iga Świątek w wielkim stylu zwyciężyła w finale wielkoszlemowego French Open, zdobywając drugi tak prestiżowy tytuł w swojej karierze, a przy okazji wygrywając trzydzieste piąte spotkanie z rzędu i wyrównując tym samym rekord Venus Williams. Jej sukces odbił się szerokim echem, zwłaszcza że finał na kortach Rolanda Garrosa z Coco Gauff trwał niewiele ponad godzinę, a rywalka w starciu z najlepszą rakietą świata miała niewiele do powiedzenia. Polka przełamała Amerykankę już w pierwszym gemie, a potem zadawała cios za ciosem, by po kilkunastu minutach prowadzić 4:0. Grała niemal bezbłędnie, nie dając 18-letniej tenisistce nawet cienia nadziei na korzystny rezultat. Na każde mocne zagranie przeciwniczki odpowiadała jeszcze mocniejszym i jeszcze bardziej precyzyjnym. Coco Gauff nie istniała na korcie i tylko raz zdołała obronić swój serwis. Pierwszy krok do kolejnego wielkiego triumfu Polka zrobiła zdobywając 12 punktów więcej niż nastolatka z Florydy. Amerykanka próbowała odwrócić losy spotkania i na początek drugiego seta nawet przełamała Igę Świątek, by potem wygrać swoje podanie. Na więcej najlepsza rakieta świata jej już jednak nie pozwoliła. Po chwilowej utracie kontroli nad meczem, szybko powróciła na właściwe tory i wygrała kolejnych pięć gemów z rzędu. Ostatecznie Polka potrzebowała łącznie tylko sześćdziesięciu ośmiu minut, by przypieczętować drugie zwycięstwo w Roland Garros. Dramatyczne wyznanie Coco Gauff o meczu ze Świątek. "Przegrałam zanim weszłam na kort" Dla Coco Gauff mecz z liderką rankingu WTA był pierwszym w karierze finałem tak prestiżowej imprezy. Dopiero po dwóch latach Amerykanka ujawniła wstrząsające kulisy swojej porażki, wyznając, jak gigantyczne emocje towarzyszyły jej jeszcze przed tym pamiętnym spotkaniem. Nerwy nie opuszczały Amerykanki także w trakcie meczu. Po bolesnej porażce w pierwszym secie pobiegła do łazienki i rozpłakała się. Po jakimś czasie zrozumiała, że problem leżał m.in. w jej sposobie myślenia. - Starałam się żyć zgodnie z tym, czego oczekiwali ode mnie inni ludzie - wyznała otwarcie, wspominając, jak później podjęła świadome próby wpłynięcia na swoje podejście do życia i tenisa. - O wiele łatwiej jest grać dla siebie niż dla innych. Zdałam sobie sprawę, że nie da się zadowolić wszystkich - podkreśliła zawodniczka, cytowana przez Times. Stanowczy krok amerykańskiej tenisistki. Wyprosiła ojca z boksu Na tym zmiany się nie kończyły. Coco Gauff zatrudniła też nowego trenera, a także... poprosiła ojca, by nie zasiadał w jej boksie podczas meczów. - To bardzo emocjonalna osoba - przyznała, nawiązując do jego zachowania, w tym wymachiwania rękami i tupania nogami. - Czasami, gdy tracę punkt, pierwszą rzeczą, na którą patrzę, jest mój boks. To bardzo podnosi na duchu, gdy ktoś klaszcze - dodała. Opłaciło się. W 2023 roku Amerykanka wygrała swój pierwszy i póki co jedyny wielkoszlemowy turniej - US Open. Podobnie jak rok wcześniej w Paryżu, także przegrała wówczas otwierającego rywalizację seta i także w przerwie udała się do toalety. Ale dalszy przebieg wydarzeń diametralnie różni się od tych, zapamiętanych ze stolicy Francji. Teraz 20-letnia Coco Gauff zajmuje trzecie miejsce w rankingu WTA, tuż za drugą Aryną Sabalenką. Na pozycji liderki w zestawieniu swój setny tydzień świętuje Iga Świątek.