Dla Igi Świątek i Huberta Hurkacza United Cup będzie jedynym przetarciem przed pierwszym wielkoszlemowym turniejem w 2024 roku, czyli Australian Open. Nasz najlepszy tenisowy duet sprawdza już co prawda formę w Abu Zabi, ale rozgrywana tam World Tennis League nie ma wpływu na punkty rankingowe, choć zapewne pozwala zarobić. Liderka rankingu WTA pokonała w pierwszym dniu Jelenę Rybakinę 6:4 (gra się jednego seta), choć później przegrała z nią tzw. shootouta 8:10. Wcześniej zagrała też w meczu deblowym, dwa sety - w deblu i mikście - ma za sobą także Hurkacz. Ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich najlepsi polscy tenisiści przeniosą się do Australii, konkretnie - do Perth. Tam 30 grudnia zaczną zmagania w turnieju United Cup - ich pierwszym oficjalnym w nowym sezonie. Rok temu Polska dotarła w nim do półfinału, teraz też jest w gronie faworytów - ma nawet większe szanse na końcowy sukces. A to za sprawą zmiany sposobu rozgrywania meczów. Kolejna podróż Świątek i Hurkacza, tym razem do Australii. Tam czeka już solidne startowe Rok temu odbywały się bowiem po dwa spotkania w singlu kobiet i mężczyzn oraz gra mieszana na sam koniec, teraz rywalizację w grze pojedynczej zmniejszono do jednego starcia. Formalnie mniej jest więc uczestników tych zawodów, z bycia rezerwową zrezygnowała np. Magda Linette. Bez zmian pozostaje to, że reprezentacji Polski będą przewodzić Iga Świątek i Hubert Hurkacz. W fazie grupowej Polska zmierzy się z Brazylią i Hiszpanią - pewny awans wywalczy najlepsza z tych drużyn. Drugi zespół też ma szansę, o ile będzie miał najlepszy bilans spośród wszystkich trzech grup rywalizujących w Perth (podobnie będzie w Sydney). Na zachodnim wybrzeżu Polska zagra jeszcze ewentualnie ćwierćfinał, a półfinał i finał - już w Sydney. Organizatorzy United Cup już wcześniej zapewniali, że do podziału będzie 15 milionów dolarów australijskich, czyli około 10 milionów dolarów amerykańskich. Dopiero jednak w czwartek, na osiem dni przed pierwszymi meczami, pokazali, jak będzie wyglądał podział tych pieniędzy. A jest on uzależniony od... miejsca zawodniczek lub zawodników w rankingach WTA bądź ATP. Hubert Hurkacz awansował o... tydzień za późno. Znów straci na tym potężne pieniądze Po pierwsze - wszyscy dostaną startowe: i to całkiem niemałe. Dla graczy z TOP 10 to aż 200 tys. dolarów amerykańskich - taką kwotę dostanie więc m.in. Iga Świątek. I tu pojawia się kłopot Hurkacza, który dziś jest dziewiąty na liście ATP. Sęk w tym, że w momencie zgłoszeń był jedenasty - dokładnie tak jak rok temu. A gracze z miejsc 11-20 zainkasują "tylko" 100 tys. Polak awansował do czołowej dziesiątki tydzień później - dwanaście miesięcy temu było identycznie, Hurkacz też "skasował" połowę wyższej stawki. Pozostali reprezentanci Polski dostaną już znacznie niższe wpisowe: Daniel Michalski (256 ATP) tylko 10 tys. dolarów, Katarzyna Kawa (217 WTA) 15 tys. dolarów, Katarzyna Piter (WTA 67 w deblu) także 15 tys. dolarów, a Jan Zieliński (22 ATP w deblu) - 30 tys. dolarów. Kolejne premie są za sukcesy sportowe, czyli zwycięstwa i awanse. W fazie grupowej triumfatorzy pojedynków singlowych dostaną po 38,3 tys. dolarów, za wygrany mecz w ćwierćfinale jest 69,5 tys. dolarów, w półfinale już 132 tys., a za zwycięstwo w finałowym starciu w Sydney - 251 tys. Mniej więcej o pięć razy mniejsze kwoty są w grze mieszanej. Dodatkowo jeszcze za wygrany mecz nagrodę do podziału dostaje cały zespół, ale to raczej kwoty symboliczne: od 5 tys. dolarów (w grupie) do 23 tys. (w finale). To zaś oznacza, że jeśli Idze Świątek uda się wygrać pięć meczów singlowych, a Polska dojdzie do finału w Sydney i odniesie końcowy sukces, na konto naszej najlepszej tenisistki wpłynie ok. 750 tys. dolarów, oczywiście brutto. To spore pieniądze, ale znacznie większe będą już w Australian Open. Za triumf w Melbourne zwycięscy gier singlowych dostaną cztery razy większe kwoty.