BNP Paribas Warsaw Open to jedyny w Polsce turniej zaliczany do cyklu WTA. Tym samym jest też jedyną okazją, aby w kraju zobaczyć Igę Świątek w akcji na żywo. Nic więc dziwnego w tym, że zainteresowanie imprezą było ogromne, a bilety sprzedawały się błyskawicznie. Kiedy tylko organizatorzy ogłosili, że pierwszy mecz liderka światowego rankingu rozegra we wtorek, wejściówki na ten dzień stały się towarem deficytowym. Kibicom nie przeszkadzały nawet relatywnie wysokie ceny. Jak pisaliśmy na naszych łamach: zakładając, że Iga Świątek dojdzie do finału i ktoś chciałby zobaczyć wszystkie jej spotkania od wtorku do niedzieli, to za bilet w kategorii IV musiałby zapłacić 560 zł, w kategorii III - 660 zł, II - 760 zł, I - 860 zł, a VIP - 2450 zł. Ojciec Igi Świątek reaguje na okrutne plotki o córce. Ma już dość. "Tego typu decyzje są trudne" Najwyraźniej kibice uznali, że skoro to jedyna okazja w roku, aby podziwiać tenis Igi Świątek, warto jest wydać taką kwotę. Trybuny kortu centralnego były bowiem wypełnione niemalże w całości. Kiedy tylko obie zawodniczki wchodziły na arenę zmagań, zostały przywitane solidną porcją braw. Rzecz jasna euforia była zdecydowanie większa, kiedy spiker wyczytał nazwisko Polki. WTA w Warszawie: Kibice euforycznie zareagowali na Igę Świątek W kolejnych minutach entuzjazm nie stygł. Kibice nagradzali brawami wszystkie udane zagrania Polki. Wbrew temu, czego spodziewała się Karolina Muchova, fani musieli jednak również czasem dodać liderce rankingu skrzydeł, kiedy Nigina Abdurajmowa przejmowała inicjatywę. Uzbeczka od początku spotkania chciała pokazać, że nie przestraszy się Świątek i ruszyła do walki z otwartą przyłbicą. W pierwszym secie raszynianka musiała się nieco namęczyć, aby ostatecznie wygrać go 6:4. Kibice rozumieli, co dzieje się w meczu i reagowali odpowiednio do sytuacji. Co równie istotne - nikomu nie przyszło do głowy strzelać w oczy zawodniczek lampą błyskową albo odbierać telefonu, o co zresztą przed rozpoczęciem gry apelowali organizatorzy. Była wielkim objawieniem, ale nic z tego nie zostało. Agent broni mistrzyni Jedynym dystraktorem okazały się... dzwony pobliskiego kościoła. Tuż przed 18:00 zaczęły one bić tak głośno, że dźwięk dotarł do kortu. Na trybunach zapanowała konsternacja, a zawodniczki dograły seta w tych niecodziennych okolicznościach. W drugiej odsłonie meczu żadne dźwięki nie rozpraszały już tenisistek. Obie dały kibicom dobre widowisko, a ostatecznie seta wygrała Polka 6:3. W całym meczu triumfowała więc 2:0 i może szykować się już do drugiej rundy. Po zakończeniu starcia kibice nagrodzili Świątek gromkimi i długimi brawami. Pełne radości okrzyki niosły się po korcie również w trakcie udzielania przez tenisistkę wywiadu dla reportera WTA - zwłaszcza, kiedy raszynianka dziękowała fanom za doping. W pewnym momencie publiczność zaczęła też skandować "Iga, Iga". Z turnieju WTA w Warszawie Jakub Żelepień, Interia