Po kilkunastu dniach intensywnych treningów w stolicy Francji Iga Świątek wreszcie rozpoczęła Roland Garros. Do tegorocznej edycji obrończyni tytułu przystąpiła bez żadnego wygranego turnieju. Co więcej, w tym sezonie jeszcze nie udało jej się dotrzeć do żadnego finału. Forma Polki w Stuttgarcie, Madrycie i Rzymie pozostawiała wiele do życzenia. Z tego powodu 23-latka przedwcześnie zameldowała się w Paryżu, gdzie w poniedziałek ruszyły drugie wielkoszlemowe zawody. Na etapie 1/64 finału Świątek trafiła na Rebeccę Sramkovą, którą w półtorej godziny ograła 6:3, 6:3. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że wspomniana decyzja może przynieść oczekiwane rezultaty. - Nie był to łatwy mecz, Rebbeca grała luźno, szukała swoich szans, niektóre jej uderzenia z forehandu były niesamowite. Ja chciałam być proaktywna, wykorzystać swoje atuty. I właśnie to zrobiłam. Jestem zadowolona ze swojego występu. Po raz pierwszy przyleciałam tu tak wcześnie. Kocham Paryż, uwielbiam tu być. Są tu najlepsze korty do treningu na świecie - mówiła nasza reprezentantka prosto z kortu. Świątek zareagowała na to, co zrobiły władze Roland Garros. Chodzi o dyskryminację Po pomeczowych wywiadach obowiązki medialne Igi Świątek jeszcze się nie skończyły. Piąta rakieta świata udała się na konferencję prasową, w trakcie której odpowiadała na różne pytania dziennikarzy. Jedno z nich dotyczyło harmonogramu rozgrywanych meczów. Zgodnie z planem gier przygotowanym przez organizatorów w sesjach wieczornych najczęściej możemy oglądać męskie pojedynki, próżno szukać w nich damskich hitów. Niektórzy eksperci czy zawodniczki twierdzą, że w ten sposób rywalizacja panów jest faworyzowana i traktowana z większym priorytetem niż zmagania w tourze WTA. Na mecze rozgrywane późniejszą porą przybywa znacznie więcej kibiców, posiadają one rangę bardziej prestiżowych. Jakie zdanie w tym temacie ma Iga Świątek, która pierwsze starcie na Roland Garros rozgrywała o godz. 12:00? - Rozumiem, co masz na myśli, ale to nie ja ustalam harmonogram - odpowiedziała jednemu z reporterów, który dopytał Polkę, czy irytuje ją ta dysproporcja w planowaniu damskich i męskich meczów. W pierwszym dniu Roland Garros w ostatnim meczu na Court Philippe-Chatrier o godz. 20:30 wystąpił Ben Shelton i Lorenzo Sonego. Dzień później główna scena o tej godzinie należała do Jannika Sinnera i Arthura Rinderknech, natomiast we wtorek zagrają tam Gael Monfils i Hugo Dellien. Ten stan rzeczy nie podoba się chociażby Ons Jabeur, która niejednokrotnie podkreślała, że taki harmonogram jest krzywdzący i dyskryminujący dla tenisistek, ponieważ najlepszy czas antenowy jest zarezerwowany dla panów.