Wiadomość dla Świątek popłynęła z Paryża. Polacy bez ogródek ws. gwiazdy
- Iga, patrz cały czas pozytywnie przed siebie. Nie do tyłu, tylko do przodu. Nie słuchaj takich kibiców, którzy zazwyczaj są przy tobie tylko wtedy, jak jest dobrze, bo to nie jest sztuka - oto przekaz dla Igi Świątek od przedstawicieli kibiców spotkanych przez wysłannika Interii we Francji, którzy przybyli na niedoszły finał Rolanda Garrosa obrończyni tytułu. Trzyosobowa rodzina z Tychów, wyłącznie dzięki gwieździe polskiego tenisa, sama skompletowała kibicowskiego "Wielkiego Szlema".

Artur Gac, Interia: Drodzy państwo, jak wielu kibiców z Polski, przyjechaliście na ostatni weekend Rolanda Garrosa z założeniem, by obejrzeć finał w wydaniu...
Brygida: - Igi, Igi, Igi! Myśmy liczyli, że przyniesiemy jej szczęście, bo byliśmy w Nowym Jorku w 2022 roku na finale US Open, który wygrała. To był nasz pierwszy Wielki Szlem. Potem byliśmy w 2024 roku na Wimbledonie, a ostatnio w Melbourne na Australian Open w 2025 roku. Teraz jest nasz czwarty, wielkoszlemowy turniej.
Kamil: Klasyczny, kibicowski Wielki Szlem zaliczony.
Brygida: Liczyliśmy, że tak jak zaczęliśmy zwycięstwem Igi, tak samo skończymy. Niestety... Ale wiara umiera ostatnia, Iga wróci na swój poziom i jeszcze zdobędzie wiele szlemów.
Jacek: Wiara czyni cuda.
Jak długo byliście w Paryżu?
Brygida: Na cały tydzień, bo jesteśmy tu pierwszy raz i w ogóle we Francji. A Roland Garros nas po prostu zmotywował.
Kamil: W tym czasie na kortach byliśmy przez trzy dni. We wtorek, czwartek i sobotę. W czwartek oglądaliśmy Lois Boisson z Coco Gauff oraz Igę Świątek z Aryną Sabalenką. A we wtorek mieliśmy ground passy, więc w grę wchodziły tylko korty otwarte, dzięki czemu była okazja trochę zapoznać się z całym miasteczkiem.
Brygida: Mamy swój prywatny, subiektywny ranking wielkoszlemowy. Według nas Roland Garros wypada najsłabiej. Najlepsze jest Melbourne.
Francja wypada najsłabiej?
Jacek: Melbourne bez porównania. Tam jest tyle wszystkiego dla kibiców, tyle różnych cudownych miejsc.
Kamil: Tłumacząc, czemu mamy taką opinię, tu jest wszystko takie bardzo małe. Po prostu. Wszystko jest zagnieżdżone, wszędzie są kolejki do picia i jedzenia. Patrząc z perspektywy spędzania czasu, tutaj bardzo dużo traci się go w kolejkach. W Australii wszystko jest lepiej logistycznie rozwiązane.
Brygida: Jest większy obszar, bardziej pod kibiców.
Jacek: Podam prosty przykład, choćby z tymi kubkami i szklankami. Najpierw trzeba raz odstać swoje w kolejce, a później drugi, żeby je oddać.
Kamil: Powinny stać automaty, gdzie wszystko można ekspresowo oddać.
Brygida: Kupuje się napój, płaci się kaucję zwrotną i trzeba je oddać. To znaczy warto, bo każda kubek to 2 euro, więc na końcu robi to jakąś kwotę.
Kamil: Punktów do oddawania jest kilka, ale na tyle osób jest ich zbyt mało. To są takie małe elementy, które składają się na całość. Nie zmienia to faktu, że cały ośrodek jest naprawdę fajny, ale w zestawieniu z trzema pozostałymi wielkoszlemowymi, wypada ciut słabiej.
Brygida: Dodam, że w Australii było wiele takich ścianek, by uwiecznić sobie swój pobyt. Tutaj widzimy tylko jedną, a na Australian Open chyba z pięć. I dużo ledów, wszystko takie bardziej kolorowe i efektowne. No i lepsza pogoda (śmiech).
Przejdźmy do meczu Igi z Sabalenką, który nie pozwolił wam spuentować waszego "Wielkiego Szlema" awansem do finału i ewentualnym tytułem Polki. Jaka jest wasza optyka? Białorusinka jest obecnie nieuchwytna dla Igi, czy bardziej w naszej gwieździe widzicie nie tą Świątek, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić?
Brygida: To jest bardzo ciekawe, bo w meczu finałowym z Gauff Sabalenka popełniła zatrważającą liczbę błędów. Mnie się wydaje, że ona w ogóle szczególnie motywuje się na Igę. Nie dość, że jest w szczytowej formie, bo nie można jej tego odjąć, to jeszcze ta motywacja jest chyba szczególna, na full.
Kamil: Widać też jednak było moc w uderzeniach Gauff, która w dodatku lubi zagrać płasko. Daje bardzo ciężkie piłki, które też wymuszają błędy.
Brygida: Moim zdaniem Idze strasznie kuleje pierwszy serwis, jest mocno niestabilny.
Kamil: Iga miała trochę dobrych, kąśliwych, kątowych serwisów, ale na dłuższy czas w tym meczu zupełnie się zapodział. Na pewno zabrakło skuteczności pierwszego podania. Wydaje mi się, że tutaj jest jeszcze spore pole do popisu dla trenera Wima Fissette’a, by coś zdziałać.
Brygida: Może Iga musi tak samo, jak Sabalenka, zatrudnić biomechanika. Bo przecież jej to wydatnie pomogło. Nie wiem, czy pamięta pan te czasy, jak Aryna już była bardzo wysoko, a popełniła po parędziesiąt podwójnych błędów.
Kamil: Jestem takiego samego zdania. Iga potrzebuje kogoś takiego, kto się w tym specjalizuje od A do Z.
- Iga miała trochę dobrych, kąśliwych, kątowych serwisów, ale na dłuższy czas w tym meczu zupełnie się zapodział. Na pewno zabrakło skuteczności pierwszego podania. Wydaje mi się, że tutaj jest jeszcze spore pole do popisu dla trenera Wima Fissette’a, by coś zdziałać
~ Kamil z Tychów dla Interii
Trener Paweł Strauss mówił mi, że nie byłoby błędem, gdyby to hermetyczne grono wokół Igi poszerzyło się na przykład o fachowca współpracującego.
Kamil: Były dyskusje, żeby włączyć Martinę Navratilovą do zespołu, ale ja nie jestem fanem tego rozwiązania. Jednak brakuje po prostu wizji osoby doświadczonej, która byłaby konsultantem dla Igi. I moim zdaniem byłoby to w miarę optymalne rozwiązanie. Chodzi o taką osobę, która już przeżyła to, co Igę dopiero czeka. Aby decyzje, które potencjalnie będzie podejmowała przez kolejne lata kariery, były maksymalnie trafne dzięki perspektywie właśnie takiej znacznie bardziej doświadczonej osoby.
Jacek: Oczywiście zgadzam się z tym. Zwłaszcza, że Iga jest jeszcze młoda, a przed nią lata gry.
Brygida: Moim zdaniem Iga przebije osiągnięcie Chris Evert, która ma siedem zwycięstw w Roland Garros. Przewiduję co najmniej osiem, a może i więcej.
Kamil: Na pewno dla Igi najważniejsze jest to, by mieć wszystkie tytuły wielkoszlemowe, czyli skompletować karierowy Wielki Szlem. To był jej cel od samego początku. Pamiętam wywiady, w których właśnie na to zwracała uwagę.
Brygida: Będąc tutaj w muzeum Tenniseum zaszokowała nas wiadomość o tym, jaka jest liczba kortów na terenie Francji.
Kamil: Ponad 32 tysiące, coś niesamowitego! (łącznie 32 560 kortów, funkcjonujących w ramach ponad 7340 klubów tenisowych na terenie kraju - przyp.).
Brygida: A w Polsce? Syn gra amatorsko, więc dobrze znamy temat, choć jeszcze na Śląsku jest pod tym względem w marę dobrze.
Szanowni państwo, jako przedstawiciele kibiców, którzy jeżdżą za naszą gwiazdą tenisa po całym świecie, jaką mielibyście wiadomość dla Igi Świątek, za którą trudne miesiące, a także trwające rok oczekiwanie na ponowne sięganie po trofeum?
Brygida: Iga, patrz cały czas pozytywnie przed siebie. Nie do tyłu, tylko do przodu. Nie słuchaj takich kibiców, którzy zazwyczaj są przy tobie tylko wtedy, jak jest dobrze, bo to nie jest sztuka. Ważne być przy kimś zawsze, bo życie to sinusoida, raz jest lepiej, a raz gorzej. Tak więc pozytywnie i do przodu. Sama mam takie pozytywne nastawienie do życia. Nawet gdy jest coś źle, to mówię sobie, że zdarzyło się tak po to, by było lepiej. I tego jej życzę.
Jacek: Trzeba myśleć pozytywnie, że Iga wróci na te tory, na których była wcześniej.
Kamil: Nie patrzeć do tyłu i nie patrzeć na ranking. Wim Fissette wypowiadał się, że Iga jest osobą, która bardzo mocno spogląda na ranking. Klasyfikacja jest istotna przy rozstawieniu, to jasne, ale nie jest najważniejsza. Najistotniejsze jest to, by cieszyć się grą. Bo jeśli nie ma satysfakcji i radości z tego, co się robi, wtedy sukcesów się nie odniesie. A zamiast tego w ciało wkrada się spięcie, co było widać choćby w trzecim secie z Sabalenką, gdy ręka cały czas nieczysto trafiała. To było właśnie to spięcie, które ostatnio niestety często u Igi widzimy. Więc jak najmniej spięcia, a jak najwięcej luzu na korcie. Tego jej życzę.
Brygida: Po prostu radości z życia i tenisa.
Jacek: Niech Iga nie czyta internetu i nie zwraca uwagi na te memy, które produkują na jej temat. Bo to jest najgorsze.
Ale dla tej rozmowy niech zrobi sobie dyspensę i po nią sięgnie, prawda?
(śmiech) Brygida: Oczywiście, bo to jest budujący przekaz od kibiców, którzy byli z nią na czterech turniejach wielkoszlemowych. I to tylko, Iga, dzięki tobie, ty nas do tego zmotywowałaś. A jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.
Rozmawiał Artur Gac, Paryż
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl