Zbigniew Czyż: Spodziewała się pani tak stosunkowo trudnej przeprawy Igi Świątek w meczu 1/8 finału US Open z Niemką Jule Niemeier? Urszula Radwańska: To był dla Igi bardzo ciężki mecz, bo Niemka bardzo dobrze serwowała. Być może Iga nie zagrała jakoś fenomenalnie, ale najważniejsze jest zwycięstwo. To też pokazuje, że jest bardzo silna i mimo, że w tej chwili nie gra swojego najlepszego tenisa, to jednak potrafi wygrywać. Iga Świątek nie prezentuje się obecnie tak świetnie jak w pierwszej połowie tego roku. Jakie mogą być tego przyczyny? - Na pewno u Igi widać trochę większą niepewność w grze niż w pierwszej części sezonu. Narzekała na piłki jakimi muszą grać w Nowym Jorku i widać, że nie czuje się obecnie tak super jak chociażby podczas Roland Garros. Poza tym, nie da się w tenisie utrzymać bardzo wysokiej formy przez cały długi sezon, przez dziesięć miesięcy. Chyba jeszcze nikomu się nie zdarzyło, żeby przez cały rok grać fantastycznie. - Po bardzo dobrych turniejach w jej wykonaniu w poprzednich miesiącach po prostu nastąpił trochę spadek formy. Ale tak jak już powiedziałam, siłę zawodniczki poznaje się po tym, że potrafi wygrywać nawet wtedy, gdy gra się trochę słabiej. Możliwe, że w tych ostatnich meczach na US Open forma Igi będzie znowu wyższa, nabierze więcej pewności siebie, dlatego ja bym teraz nie narzekała na jej dyspozycję. Myślę, że może znaleźć skuteczne rozwiązania na przeciwniczki z którymi jeszcze zagra. Jutro w ćwierćfinale Iga Świątek zagra z numerem 8 w rankingu WTA Amerykanką Jessica Pegulą. Spodziewa się pani problemów dla Polki, czy raczej stawia na pewny awans Świątek do półfinału? - Lekko, łatwo i przyjemnie raczej nie będzie, ale stawiam na Igę. Pegula jest zawodniczką bardzo regularną, jej wszystkie uderzenia są kompletne, ale też nie ma żadnego uderzenia fenomenalnego. Siła jej gry jest mniejsza niż Igi i nawet mniejsza niż Niemki Niemeier, która dysponowała mocnym serwisem, czy skutecznym forhendem. Idze będzie pasowało to, że Pegula gra trochę wolniej, będzie mieć czas, by przygotować swoje uderzenia i uważam, że będzie dominować na korcie. Podczas US Open niezwykle bogatą w sukcesy karierę zakończyła Serena Williams. Jak pani wspomina te momenty, gdy miała okazję z nią rywalizować? - Zagrałam z Sereną w sumie pięć spotkań, ani raz nie udało się mi jej niestety pokonać. Najbardziej zapamiętam nasz pojedynek w drugiej rundzie podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Grałyśmy wtedy na korcie centralnym Wimbledonu, Serena była w fenomenalnej formie. Zdobyła złoty medal igrzysk niemal zmiatając wszystkie tenisistki z kortu, ze mną przegrała pięć gemów. Na pewno Amerykanka była jedyna w swoim rodzaju. Dysponowała ogromną siłą, miała świetne warunki fizyczne, dominowała na korcie. Będzie jej pani bardzo brakować? - Była postacią, które przetarła pewne szlaki. Razem z siostrą Venus zrobiły wielki boom na tenis. Oglądałam niedawno temu film o ich ojcu i w nim dokładnie widać jaką drogę siostrę przeszły, żeby znaleźć się na szczycie. Potrafiły się wybić z biednej rodziny, dziś Serena jest ikoną i legendą tenisa. Gdy pani i siostra Agnieszka zaczynałyście grać w tenisa, siostry Williams już odnosiły pierwsze sukcesy. Czerpałyście jakieś wzorce z ich postawy? - Tak. Od małego patrzyłyśmy z Agnieszką na siostry Williams. Są od nas starsze o około dziesięć lat i gdy my zaczynałyśmy, one już wygrywały wielkie szlemy. Były dla nas wzorem do naśladowania. Pomiędzy nimi jest tylko rok różnicy, tak samo jak pomiędzy mną, a Agnieszką. Podpatrywałyśmy, wzorowałyśmy się na nich, ale gdy już dołączyłyśmy do rozgrywek WTA, to stały się dla nas bardziej rywalkami niż ikonami, na które patrzyłyśmy z podziwem. Przy okazji wspólnych występów w rozgrywkach WTA była jakaś okazja, żeby porozmawiać z Sereną choćby przez kilka minut na inne tematy niż tenis? - Z Sereną nie miałam takiej okazji, widywałam się z nią tylko w szatni i wtedy zawsze zamieniła kilka słów. W gronie obcych osób wyglądała na niedostępną, zachowywała dystans, ale w szatni była bardzo sympatyczna i zabawna. Pokazywała wtedy zupełnie inną twarz niż na korcie. Częściej zdarzało się mi rozmawiać z Venus, z którą się przyjaźnię. Miałam okazję spotkać się z nią m.in na kolacji w Miami. Jutro w Interii druga część wywiadu z Urszulą Radwańską. Rozmawiał Zbigniew Czyż