To był tenisowy maraton, choć trwał dłużej niż bieg kobiet na najdłuższym olimpijskim dystansie. Iga Świątek miała kryzysy, była załamana, ale odrodziła się i wygrała jeden z najtrudniejszych meczów w ostatnich miesiącach. 25 niewymuszonych błędów Świątek w pierwszym secie W trzecim kolejnym meczu w Rzymie Polka miała kłopoty już na początku pierwszego seta. Tym razem na tyle poważne, że nie była w stanie odrobić poniesionych strat. Gem przy stanie 1:1 i serwisie Świątek trwał bardzo długo, blisko 10 minut. Czeszka miła dwa break pointy, których nie wykorzystała. Do trzech razy sztuka. Podwójny błąd serwisowy przy przewadze Krejicikowej zdecydował o tym, że Polka przegrała. 19-latka z Raszyna od razu doprowadziła do remisu 2:2, ale co z tego skoro potem znów przegrała gem przy własnym podaniu. W szóstym, prowadziła 40:0 i nie wykorzystała tej szansy. Czeszka wyszła na prowadzenie 4:2. Widać było wyraźnie, że Świątek nie gra tak pewnie, popełniała - jak nie ona - dużo niewymuszonych błędów (w pierwszym secie miała ich aż 25). Może przeszkadzał jej wiatr, ale przede wszystkim trafiła na bardzo dobrze grającą rywalkę. Krejcikova była o dwie klasy lepsza niż Alison Riske i Madison Keys, dwie Amerykanki, które pokonała wcześniej w Rzymie, Polka. Wkrótce Krejcikova znów była lepsza przy serwisie Świątek. Wyszła na prowadzenie 5:2. Polka uratowała się w następnym gemie, ale potem ponownie wiele błędów popełnianych przez nią, dawały Czeszce punkty. Po blisko godzinie gry Świątek przegrała pierwszego seta 3:6. Załamanie i odrodzenie Świątek w drugim secie Kryzys trwał na początku drugiego seta. Czeszka zaczęła go od prowadzenia 2:0 i 30:0. Mimo to Świątek przełamała serwis rywalki. Po zejściu na przerwę wyglądała na załamaną. Bardzo przeżywała to co się dzieje na korcie i niekorzystną sytuację w meczu. Mocno wspierali ją, obecni w końcu na trybunach w ograniczonej ilości, kibice (wielu z polskimi flagami), ale problemy z uspokojeniem się wciąż się pojawiały, choć gra się poprawiła. Mecz zrobił się wyrównany. Obie zawodniczki pewnie wygrywały swoje gemy serwisy. Zastanawiające było jednak zachowanie Świątek. Grała jakby na stojąco, bez animuszu, bez charakterystycznej dla siebie pasji. Nie poddawała się, walczyła do końca i wykorzystywała wiele ze swoich atutów. Skrót zagrany w ósmym gemie, przy break poincie dla Krejicikoviej, był jednym z najładniejszych zagrań meczu. Dzięki temu zagraniu i dwóch mocnych forhendach Polka doprowadziła do wyrównania 4:4. Kolejne gemy nie zmieniły sytuacji, choć w ostatnim gemie seta Czeszka miała dwie piłki meczowe. Polka je obroniła. Doszło do tie-breaka. Świątek prowadziła w nim 1:0, potem 4:2 i przegrała trzy kolejne punkty, ale wtedy odwróciła losy seta. Teraz młoda Polka dokonała podobnego wyczynu. Zdobyła trzy punkty (ostatniego po podwójnym błędzie serwisowym rywalki) i w meczu był remis. Mecz, który nie układał się po myśli Świątek, ale jest zwycięstwo Trzeci set toczył w rytmie gem za gem. Pierwsza przed szansą przełamania serwisu przeciwniczki stanęła Krejcikova. Miała trzy break pointy, by doprowadzić do wyniku 4:3. Znów Świątek wyszła z opresji, dwa punkty zdobyła dzięki odważnym uderzeniom kończącym. W decydującym momencie seta, przy stanie 6:5 Polka pokazała jak bardzo jest dojrzała. Grała spokojnie, wywierała presję na rywalkę, szybko zrobiło się 40:0. Pierwszą piłkę meczową przegrała, ale potem Krejvikova nie wytrzymała wymiany i zagrała w aut. Świątek odniosła ważne zwycięstwo, bo w spotkaniu, które nie układało się po jej myśli. Takie wygrane wiele dają. Z drugiej strony, straciła dużo sił. Mecz toczył się w upale, był bardzo intensywny. A już w piątek Świątek gra ćwierćfinał z Gabrine Muguruzą albo Eliną Switoliną. Olgierd Kwiatkowski III runda gry pojedynczej WTA 1000 Internazionali BNL Italia w Rzymie (pula nagród 1 577 613): Iga Świątek (Polska, 15) - Barbora Krejcikova (Czechy) 3:6, 7:6 (5), 7:5