Wydawało się, że Iga Świątek w Australian Open rozpędza się z każdym kolejnym meczem, a zacięta potyczka z Jule Niemeier wynikała nie tyle ze słabości Polki, co przede wszystkim poziomu, na jaki wzniosła się Niemka. Jednak, gdy turniej wkraczał w kluczową fazę i kibice już ostrzyli sobie zęby na obowiązkowe zarywanie nocy dla Świątek, z uwagi na różnicę stref czasowych, nasza gwiazda znalazła się za burtą. I nie było w tym dzieła przypadku, bowiem Jelena Rybakina, triumfatorka Wimbledonu, po prostu zaprezentowała się lepiej od liderki światowego rankingu. Starcie o ćwierćfinał turnieju w Melbourne 21-latka z Raszyna przegrała w dwóch setach 4:6, 4:6, a mecz trwał półtorej godziny. Iga Świątek znów będzie dominować? Trener Wiktorowski nie daje gwarancji Dyskusję na temat ciążące na faworytce presji w trakcie turnieju wywołała sama Iga Świątek, co było jedną ze wskazówek, dlaczego tak trudno w sporcie na najwyższym poziomie utrzymać się na szczycie i kroczyć właściwie tylko - jak chcieliby kibice - ścieżką zwycięstw. CZYTAJ TAKŻE: Zatrważające fakty dla Igi Świątek?! "To nie powód, by bić na alarm" W tym wszystkim wyważony stara się być Tomasz Wiktorowski, trener naszej tenisistki, pod którego skrzydłami była podopieczna Piotra Sierzputowskiego wykonała kolejny krok naprzód. Ale to nie koniec rozwoju, jeśli chciałoby się - a to w przypadku Igi Świątek nie podlega dyskusji - nadal dystansować najgroźniejsze rywalki i patrzeć na nie z pozycji światowej "1". - Jeżeli jest się numerem jeden na świecie, to myśli się o kolejnych startach pod kątem wygrywania i zdobywania tytułów - wprost mówi trener Wiktorowski, też rozstrzygając, jakie cele i założenia przyświecają ich duetowi oraz całemu sztabowi. W rzeczonej rozmowie w programie Damy i Asy w Canal + Sport szkoleniowiec, który w 2022 roku doprowadził zawodniczkę do dwóch triumfów wielkoszlemowych oraz śrubowali passę wygranych meczów (37 z rzędu), otwarcie przyznał, że zapoczątkowany proces zmiany nastawienia Świątek nauki, podróżowania i grania radosnego tenisa na czas ciężkiej pracy wciąż trwa.