Iga Świątek w tym roku do Paryża na korty imienia Rolanda Garrosa przyjechała wyjątkowo wcześnie. Polka bowiem zawitała do stolicy Francji, poszukując swojej bardzo dobrej formy, której w tym sezonie niestety jeszcze nie pokazała. Na korty przyjechała zaś wcześniej niż zwykle, bo z rywalizacją w turnieju WTA 1000 w Rzymie pożegnała się już na etapie trzeciej rundy. Polski tenisista przeszedł w Paryżu do historii. Prawda jest jednak okrutna Pierwszy raz od dawna Świątek przed startem rywalizacji na kortach imienia Rolanda Garrosa nie była traktowana jako murowana faworytka, a "jedynie" kandydatka do tytułu. Już po losowaniu jasne stało się, że Polkę czeka naprawdę trudne wyzwanie, bo trafiła do mocnej części drabinki. Co za akcja Świątek. Ręce same składają się oklasków Pierwsze mecze dają jednak pewne powody do optymizmu, bo Świątek wygląda naprawdę nieźle. Trzeba jednak pamiętać, że wciąż nie mierzyła się z rywalką z top 10 rankingu WTA. Nie ma jednak wątpliwości, że w trzeciej rundzie imprezy Rumunka Jaqueline Cristian postawiła bardzo trudne warunki. O ile w pierwszym secie problemów nie było, o tyle w drugim Polka musiała bardzo mocno walczyć o każdy punkt. Jeden z nich z pewnością będzie powtarzany przez długi czas. Mowa o tym, co obie panie zaprezentowały przy stanie 2:2 w gemach i szansie na przełamanie dla Rumunki. Podanie Świątek było naprawdę niezłe. Piłka poleciała na drugą stronę z prędkością 179 km/h. Return 26-latki trafił jednak praktycznie w linię boczną kortu, co nieco zepchnęło Polkę do defensywy. Świątek odpowiedziała jednak bardzo dobrym backhandem po krosie, dzięki czemu dostała trzy krótsze piłki od rywalki. Żadna z nich nie pozwalała jednak na realne przejście do ofensywy. Iga Świątek wybuczana. Nagłe sceny na korcie, publiczność nie odpuściła Do tej udało się przejść Rumunce dzięki wyśmienitemu forehandowi, który wylądował praktycznie przy spojeniu linii końcowej z linią boczną. Świątek musiała się bronić uderzeniem, które przyjęło się nazywać squashowym, na co Cristian odpowiedziała kolejnym bardzo mocnym backhandem. Świątek próbowała minąć swoją rywalkę na pełnym rozciągnięciu, ale ta dobrze pokryła okolice przy siatce i próbowała skończyć akcję wolejem za siatkę. To się nie udało, bo Świątek kolejny raz pokazała swoje niesamowite umiejętności w poruszaniu po korcie i finalnie minęła przeciwniczkę, zdobywając punkt i broniąc się przed przełamaniem. To była akcja, jakiej dawno Polka nie zagrała.