W 2015 roku Kostiuk przyjechała z reprezentacją Ukrainy na rozgrywany na kortach warszawskiej Legii turniej o Puchar Bohdana Tomaszewskiego, rozgrywany w kategorii do lat 16. Ukrainki były rewelacją tych zawodów, dotarły do finałów. Kostiuk była najmłodszą tenisistką w tej ekipie, miała zaledwie 13 lat, przyjechała zebrać doświadczenie. Wygrała jeden mecz, potem przegrała po walce 2:6, 6:7 z trzy lata starszą od siebie Marceliną Podlińską. Już wtedy jednak trenerzy mówili, że z całej drużyny ukraińskiej to Kostiuk ma najlepsze perspektywy. Menedżer Marty Kostiuk od Rogera Federera Kilka miesięcy później Ukrainka wygrała nazwany nieoficjalnymi mistrzostwami świata do lat 14 turniej Orange Bowl na Florydzie. W lutym 2016 roku zwyciężyła Les Petits As, renomowane zawody dla 14-latków, w których w przeszłości wygrywali m.in.: Rafael Nadal, Martina Hingis, Angelique Kerber, Gabrine Muguruza, czy partnerka deblowa Igi Świątek Bethnie Mattek-Sands. Wśród juniorek Kostiuk robiła furorę. Odnosiła zwycięstwo za zwycięstwem. Triumfy zaowocowały podpisaniem pierwszych kontraktów reklamowych. Jej menedżerem został Ivan Ljubicić, znany przed laty chorwacki tenisista, a później trener Rogera Federera. Trenowała w słynnej akademii Ricardo Piattiego. W 2017 roku wygrała juniorski Australian Open. Rok później jako 15-latka dotarła do trzeciej rundy turnieju w Melbourne, choć zajmowała 521. Miejsce w rankingu WTA (zagrała w AO w kwalifikacjach dzięki "dzikiej karcie"). Wróżono jej karierę Martiny Hingis. Iga Świątek już raz pokonała Martę Kostiuk Gdzie w tym czasie była Iga Świątek? Polka startowała z zupełnie innego pułapu. Nie miała tak uznanego menedżera jak Ivan Ljubicić i możliwości treningu w akademii Riccardo Piattiego. Trenowała zazwyczaj w Warszawie, od czasu do czasu jeździła na sesje treningowe do Czech, wspomagała ją agencja menedżerska Warsaw Sports Group, ale przede wszystkim pracowała pod czujnym okiem ojca, byłego sportowca. Choć trzeba zaznaczyć, że Kostiuk posiada sportowe geny. Jej matka Talina Beiko jest byłą tenisistką, kiedyś 391. w rankingu WTA. Polka miała równie obiecujące wyniki, choć - w wieku Kostiuk - nie tak spektakularne. Była w półfinale Orange Bowl i Les Petits As. W 2017 roku, kiedy Ukrainka wygrywała juniorski Australian Open Świątek z Mają Chwalińską przegrały w finale debla tego turnieju. Ale przed zwycięskim dla Kostiuk Australian Open obie zawodniczki zagrały ze sobą w finale Traralgon Open. Polka pokazała wtedy swą siłę. Iga Świątek pokonała wtedy Ukrainkę 6:3, 6:3. Był to jak do tej pory jedyny pojedynek obu zawodniczek. Gdyby nie kontuzja, której Świątek doznała w czerwcu 2017 roku, jej rezultaty już w tym sezonie pewnie byłyby nadal dobre. Dopiero rok później tenisistka z Raszyna nadrobiła stracony czas - wygrała juniorski Wimbledon i deblowy turniej Rolanda Garrosa. Już wtedy grała z powodzeniem turnieje zawodowe niższej rangi. Bardzo powoli, ale konsekwentnie pięła się w tenisowej hierarchii. Dziś Świątek jest dziewiątą zawodniczką w rankingu WTA, ma za sobą zwycięstwo w Roland Garrosie i w dwóch turniejach WTA - w Adelajdzie i Rzymie. Kostiuk po świetnym Australian Open awansowała do pierwszej 200. klasyfikacji najlepszych tenisistek. Na zakończenie sezonu była 118. Najwyżej w rankingu była 77. - w kwietniu tego roku. Nie wygrała żadnego turnieju WTA, jej największym sukcesem jest ćwierćfinał w Strasburgu w 2019 roku. A wszystko tak dobrze się zapowiadało. Zwycięstwo z Gabrine Muguruzą w pierwszej rundzie tegorocznego Rolanda Garrosa i przejście dwóch kolejnych rund świadczą o tym, że Kostiuk ma ogromne możliwości, ale patrząc na przebieg tej tak dobrze zapowiadającej się kariery widać, że w tenisie nie zawsze szybciej znaczy lepiej. Olgierd Kwiatkowski