Olgierd Kwiatkowski, Interia: Iga Świątek zagra na początku lutego pierwszy turniej po zwycięstwie w Roland Garrosie. Zaraz potem czeka ją start w Australian Open. Jakie możemy mieć oczekiwania związane z tymi startami. Mariusz Fyrstenberg, kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Davisa: Po jej ostatnim turnieju wszyscy zaostrzyli sobie apetyty. Iga jednak nie będzie ciągle wygrywać. Może się zdarzyć, że od razu przegra, może to stać się już w pierwszej rundzie Australian Open. Nie sądzę, żeby tak się stało, ale to się może wydarzyć. Wtedy emocje opadną. Sam jestem bardzo ciekawy, jak będzie wyglądać powrót Igi do gry. Wierzę, że dobrze, zgodnie z oczekiwaniami. Iga ma dookoła siebie rozsądnych ludzi, którzy znają się na swojej pracy. Zawsze będzie łatwiej, jeżeli jeszcze trafi się dobre losowanie w pierwszej rundzie, żeby przejść ten pierwszy mecz w Wielkim Szlemie, bo on jest bardzo trudny. A później? Zobaczymy. Po Roland Garrosie Iga Świątek nie zagrała żadnego meczu, ale często była obecna w mediach. Uważa pan, że Iga sprawdziła się w tej dziedzinie? - Iga robi bardzo dobrą reklamę tenisowi. Ona, jej tata, trenerzy rozumieją, na czym polega tenis i sport w ogóle. Wiedzą, że ważne jest nie tylko to, co dzieje się na korcie, ale i to co poza nim. To dziewczyna, która się nie zmienia nawet po tak oszałamiającym zwycięstwie. Jest taka sama, jaka była przed zwycięstwem - bardzo naturalna w tym co robi i co mówi. Ten sezon to dla najlepszych, jak co roku, start w Wielkich Szlemach, ale również udział w igrzyskach olimpijskich i walka o medale. Jak pan, jako były deblista, ocenia szansę Igi Świątek i Łukasza Kubota na medal w grze mieszanej? - Rozmawiałem z trenerem Igi, Piotrem Sierzputowskim. Jest bliski decyzji, jeśli już jej nie podjął, że na igrzyskach Iga nie zagra debla, ale skoncentruje się na mikście. Jeżeli to byłby Wielki Szlem, to zdziwiłbym się, ale w kontekście igrzysk to bardzo mądra decyzja. Iga i Łukasz mają ogromną szansę medalową i powinni iść w tym kierunku. Panuje opinia, że w mikście łatwiej jest zdobyć medal niż w deblu? - Par jest 16. Aby znaleźć się w strefie medalowej trzeba wygrać dwa mecze (w przypadku porażki w półfinale rozgrywany jest mecz o brązowy medal - przyp. ok). Pamiętajmy, że inne pary też będą mocne. To igrzyska, każdy chce mieć medal. Na przykład Serena Williams może zagrać z dobrym Amerykaninem. Dużo jest podobnych opcji. Jeżeli miałbym wskazać kandydatów do medali olimpijskich w mikście, to na pewno para Kubot - Świątek znalazłaby się wśród nich, ale nie będą to główni faworyci. Po pięciu latach Łukasz Kubot rozstał się z dotychczasowym partnerem deblowym Brazylijczykiem Marcelo Melo. Od tego sezonu będzie grał w parze z Holendrem Weesleyem Koolhofem. Jak pan ocenia te decyzje? - Bardzo dobry ruch, dobry transfer. Holender wchodzi dopiero na ten najwyższy poziom, sądzę, że nadal będzie się rozwijał, a u jego boku będzie Łukasz. Dotychczasową słabością Koolfhofa było to, że brakowało mu spektakularnych wyników, aż tu nagle wygrał Masters w Londynie. Ta polsko-holenderska para może osiągnąć bardzo wiele. Po Australian Open mają turniej w Rotterdamie, czyli na rodzinnej ziemi Koolhofa. Można oczekiwać dobrego rezultatu. A w Australian Open? - Nie chcę się wypowiadać, bo z własnego doświadczenia wiem, że debel w Wielkich Szlemach jest loterią. Bardzo dużo zmieniło się w ostatnich miesiącach. Nie tylko Łukasz zmienił partnera deblowego, ale tych zmian było sporo. Nie wiadomo więc, kto i jak będzie grał. Niektórzy od razu "zaskoczą", inni będą potrzebowali na to trochę więcej czasu. Czym wytłumaczyć zmianę partnera. Łukasz Kubot i Marcelo Melo grali przez lata, odnosili sukcesy. - W poprzednim sezonie widać było, że męczyli się ze sobą. Mieli słabe wyniki, w dużych turniejach zawiedli. Grali razem przez pięć lat, to naprawdę długo. Jeżeli mieli okazję, żeby zagrać z nowym dobrym partnerem, odświeżyć swoją grę, to trzeba ją było wykorzystać. Ponadto Marcelo jest zawodnikiem, który nie pracuje dużo nad sobą, nie trenuje tak intensywnie jak Łukasz. Być może Łukaszowi to nie pasowało. Jeżeli znalazł partnera, a takim może być Holender, który pracuje na tym samym poziomie, to współpraca może wyglądać lepiej. Takie zmiany są normalne w świecie deblowym. Na igrzyskach olimpijskich Łukasz Kubot zagra z Hubertem Hurkaczem? - Nie ma innej opcji. Rankingowo na turniej olimpijski mają szansę załapać się tylko Łukasz z Hubertem. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! A co z zapleczem deblowym polskiego tenisa? Wielki postęp w poprzednim sezonie poczynili Szymon Walków, Karol Drzewiecki, Jan Zieliński, ale wciąż są gdzieś daleko w rankingu ATP. - Idą do przodu, małymi kroczkami, ale do przodu. Ale przez to, że jest mało turniejów, jest im trudniej. Ci chłopcy teraz będą z tygodnia na tydzień modlić się, żeby gdzieś wystartować i załapać się przynajmniej do eliminacji. Teraz takiej szansy nie mają. Gdyby było normalnie, mieliby większą szansę gdzieś wystartować i pewnie poprawić swój ranking. Brak turniejów, w których mogą wystąpić stwarza blokadę dla ich tenisowego rozwoju. W tym sezonie Szymon Walków będzie grał z Jankiem Zielińskim, Karol Drzewiecki szuka jeszcze partnera. To są zawodnicy na zbliżonym poziomie, ale muszą grać. Nie mają łatwo. Co czeka reprezentację Polski w Pucharze Davisa? - Mecz z Salwadorem. Odbędzie się w Kaliszu na początku marca. Nie wiem jeszcze w jakim składzie, choć sądzę, że większość zawodników z czołówki nie odpuści startu. Rywal wygląda na egzotycznego, ale tak wcale nie jest. Mają jednego dobrego zawodnika - Marcelo Arevalo. Był 140. w singlowym rankingu i 40. w deblowym. Widziałem go kiedyś na Roland Garrosie. Dobry gracz. Musimy więc mieć mocny skład. Jeśli wygramy, będziemy rywalizować w 2022 roku w barażach o awans do Grupy I. Wtedy będziemy mierzyć się z przeciwnikami na jakich zasługuje dziś nasza reprezentacja. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski