Tego już za wiele. Świątek zaskakuje tuż przed Wimbledonem. Ma już tego dość
Iga Świątek czeka już na swój pierwszy mecz na tegorocznym Wimbledonie. W niedzielę polska tenisistka zabrała głos przed swoim występem w trzeciej wielkoszlemowej imprezie w tym sezonie podczas konferencji prasowej. A był to głos mocny i wiele znaczący. Nasza reprezentantka najwyraźniej ma już dość tego, jak konstruowany jest tenisowy kalendarz. I postanowiła zainterweniować w tej sprawie, wprost przedstawiając swoje zdanie.

30 czerwca - ta data była zapewne zaznaczona na czerwono w kalendarzach wielu fanów tenisa z całego świata. Dziś zainaugurowana została bowiem rywalizacja w drabince głównej tegorocznego Wimbledonu. Na poniedziałkowe popołudnie zaplanowano między innymi mecz liderki rankingu WTA - Aryny Sabalenki, która na start zmierzy się z reprezentantką Kanady - Carson Branstine.
Na swój premierowy mecz na londyńskiej trawie nieco dłużej będzie musiała poczekać Iga Świątek. Premierową rywalką polskiej tenisistki będzie 64. rakieta świata - Polina Kudiermietowa. Nasza zawodniczka po raz pierwszy pokazała się w akcji już niedzielę, lecz jeszcze nie na korcie, a na sali konferencyjnej, odpowiadając na pytania dziennikarzy.
Wimbledon. Iga Świątek zabrała głos przed turniejem. Mocne stanowisko Polki
Iga Świątek podczas swoich wypowiedzi sporo uwagi poświęciła temu, jak władze tenisa układają terminarz i jak konstruują zasady, które obligują zawodniczki do startu w poszczególnych imprezach. 24-latka w przeszłości już nie raz wypowiadała się na ten temat. I najwidoczniej ma już dość tego, jak wygląda podejście przedstawicieli WTA do tej palącej dla niej kwestii.
- Myślę, że układ terminarza jest niezwykle intensywny. Zbyt intensywny. Nie ma żadnego powodu, dla którego mamy grać ponad 20 turniejów rocznie. Czasami musimy poświęcić grę dla naszego kraju, ponieważ musimy wciąż grać w imprezach WTA 500, na przykład dlatego, że dostaniemy zero w rankingu. Uważam, że tego typu obligacje i zasady mówiące o obowiązkowych turniejach tylko nakładają na nas presję - stwierdziła Polka.
I od razu odbiła ewentualne argumenty mówiące o tym, że ograniczenie liczby występów topowych zawodniczek, mogłoby mieć negatywny wpływ na całą dyscyplinę. Według Igi Świątek efekt byłby wręcz przeciwny i pozytywnie wpłynąłby na poziom widowiska na korcie. - Moim zdaniem ludzie wciąż będą oglądali tenis, może jeszcze w większym stopniu, jeśli będziemy występowali w mniejszej liczbie turniejów, ale jakoś będzie lepsza i przez to my będziemy prezentowali bardziej stabilną formę - powiedziała czwarta zawodniczka najnowszego notowania rankingu WTA.
Polka zanotowała awans w zestawieniu o cztery lokaty między innymi za sprawą kapitalnego występu w Bad Homburg. Na niemieckich kortach dotarła aż do finału, w którym musiała uznać wyższość reprezentantki Stanów Zjednoczonych Jessiki Peguli. I choć w jej oczach pojawiły się łzy, Iga Świątek mogła być zadowolona z tego, co zaprezentowała w ostatnich dniach.
24-latka podkreśla jednak, że nie oznacza to wielkiego przełomu w kwestii jej gry na trawiastych kortach. Choć z sezonu na sezon kwestia adaptacji do nich jest dla niej coraz łatwiejsza. - To nie jest jakaś wielka zmiana, nie jest to zmiana o 180 stopni. Nie powiedziałabym, że teraz nagle wszystko stało się perfekcyjne, ponieważ to ciągle inna nawierzchnia, która jest zdradliwa. Z każdym rokiem mam poczucie, że nieco łatwiej jest przystosować się do nawierzchni, a potem masz więcej czasu na to, by rozwinąć się jako zawodniczka - stwierdziła Iga Świątek.


