Tego jeszcze nie było. Rywalka wprost przed finałem. Tak nazwała Igę Świątek
To może być przełomowy moment sezonu dla Igi Świątek. Już jutro Polka zagra o pierwszy w tym sezonie tytuł, grając w finale turnieju WTA w Bad Homburg z Jessicą Pegulą. Szykuje się więc gorące i wyjątkowe starcie, którego nigdy dotąd nie było. Obie tenisistki - jak zaznacza sama Amerykanka - nigdy nie miały bowiem okazji, by zmierzyć się ze sobą na trawiastym korcie. 31-latka przed bezpośrednim pojedynkiem została zapytana o naszą reprezentantkę i opisała ją w naprawdę wyjątkowy sposób.

W piątek poznaliśmy finalistki tegorocznej edycji turnieju WTA w Bad Homburg. Jako pierwsza prawo gry o tytuł na niemieckich kortach zagwarantowała sobie Iga Świątek, która pewnie ograła w dwóch setach (6:1, 6:3) Jasmine Paolini, choć - jak sama przyznała tuż po spotkaniu - wcale nie spodziewała się swojego zwycięstwa.
- Jestem niezwykle szczęśliwa. Nie przewidywałam tego, że wygram ten mecz. Jestem zadowolona z tego, że wykonałam swoją pracę. Wiedziałam, jak chcę grać i poszłam za tym. Cieszę się, że utrzymałam to dobre momentum do samego końca meczu. W spotkaniach z Jasmine zdecydowanie nie możesz pozwolić jej wrócić do meczu, bo to wojowniczka - powiedziała Polka.
Dla 24-latki sobotni mecz będzie pierwszym w karierze finałem turnieju rozgrywanego na trawie i generalnie pierwszym w tym sezonie. Była liderka rankingu WTA na kolejny tytuł czeka niespodziewanie długo, bo już przeszło rok minął od jej sukcesu na kortach Rolanda Garrosa w poprzedniej tenisowej kampanii.
O przełamanie złej passy Iga Świątek zagra w sobotę z reprezentantką Stanów Zjednoczonych Jessicą Pegulą, która nie bez problemów ograła w drugim półfinale Lindę Noskovą. Czeszka po wygranej w pierwszym secie po tie-breaku, w drugiej partii prowadziła już 5:3. Nie doczekała się jednak nawet piłki meczowej. Amerykanka odwróciła losy spotkania i to ona zagra o triumf w Bad Homburg tuż przed startem w Wimbledonie.
- Nie wiem, jak to się stało. Moja rywalka bardzo dobrze serwowała, a ja czułam, że nie mogę sobie z tym poradzić. Było trudno, grała bardzo dobrze. Ale finalnie byłam w stanie dobrze czytać to wszystko na korcie. Jestem szczęśliwa, że wróciłam do meczu. Robiłam, co najlepiej potrafię. Mówiłam sobie, że jeśli schodzisz z kortu przegrana, ale dałaś z siebie wszystko, a przeciwniczka świetnie serwowała, to jest to w porządku. Szczęśliwie jednak w końcu się odnalazłam - mówiła Jessica Pegula tuż po spotkaniu, dzieląc się z kibicami swoją perspektywą.
Jessica Pegula zagra z Igą Świątek w finale. Już zabrała głos w sprawie Polki
Tenisistka z USA została zapytana także o Igę Świątek i najgroźniejsze, tenisowe bronie, którymi dysponuje jej najbliższa rywalka. W odpowiedzi wystawiła Polce piękną laurkę, nazywając ją "mistrzynią". - Jeśli jest w formie, gra naprawdę wyśmienicie. Świetnie returnuje, bardzo dobrze się porusza i pracuje stopami. Potrafi kapitalnie dyktować tempo gry. Tak naprawdę wiele rzeczy robi fantastycznie. Dlatego jest mistrzynią i byłą liderką rankingu - przyznała Jessica Pegula.
Obie zawodniczki mierzyły się jak dotąd 10-krotnie, a w sześciu meczach górą była Iga Świątek. Jak zaznacza sama Amerykanka, nigdy jednak nie przyszło im mierzyć się na trawiastym korcie, którego specyfikę będzie starała się wykorzystać.
- Postaram się korzystać z tej nawierzchni tak dobrze, jak tylko potrafię. Chcę zagrywać niskie, mocne piłki i mam nadzieję, że to wytrąci ją nieco z rytmu. Ale zobaczymy. Dziś rozegrała mecz, w którym dominowała. Finał będzie więc interesujący. Nigdy nie grałyśmy ze sobą na trawie. To będzie nasz pierwszy raz - skwitowała swój pomeczowy wywiad najbliższa rywalka Igi Świątek.

