To już zaszczytne 100 tygodni tenisowego panowania Igi Świątek. A będzie jeszcze więcej, wszak - mimo braku triumfu w turnieju w Stuttgarcie - Polka zapewniła sobie tak sporą przewagę punktową w rankingu WTA, że żadna z rywalek nie ma nawet matematycznych szans, aby wyprzedzić ją co najmniej do końca French Open (20 maja - 9 czerwca). W tym momencie Iga prowadzi z 10560 punktami na koncie. Druga Aryna Sabalenka ma do niej sporą stratę, wynoszącą 2712 pkt. Podium zamyka Coco Gauff (traci do liderki 3302 "oczek"). Polka króluje również w innym notowaniu, w WTA Race. Skupia ono wyniki tenisistek osiągane w danym roku kalendarzowym. Na koniec osiem najwyżej sklasyfikowanych zawodniczek dostaje szansę udziału w WTA Finals. Zdaniem szkoleniowca Świątek, Tomasza Wiktorowskiego, ten ranking to świetne źródło informacji i dobry punkt odniesienia. Opowiada o tym w najnowszym wywiadzie dla "Faktu". Duże sukcesy i międzynarodowa kariera mają nie tylko swoje blaski, ale także cienie. Gorzką prawdą jest, że sportowcy - w tym Iga - mierzą się ze sporą presją i niejako dźwigają na swoich barkach oczekiwania fanów. A ci nieraz chcą więcej, trudno im przełknąć gorycz porażki i pogodzić się z przerwanymi fenomenalnymi seriami. Pojawiają się wówczas wezwania do rozliczeń. Wiktorowski rozumie mechanizm. "Kibice myślą emocjami i dla nich liczy się tylko wygrywanie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy tak naprawdę niewiele mamy w Polsce gwiazd jak Lewandowski, Zmarzlik, siatkarze czy kilkoro lekkoatletów. Mamy sportowców odnoszących wybitne wyniki na arenach międzynarodowych, ale relatywnie tych sukcesów jest mało. Więc po części rozumiem, że jesteśmy zakładnikami tego sukcesu. Taka jest kolej rzeczy" - przyznaje. A to nie wszystko. Porażka w Stuttgarcie, a teraz następny cios dla Świątek. To już oficjalne, Rybakina wyrównała osiągnięcie Rywalka brutalnie zakończyła fenomenalną passę Świątek. Wiktorowski wspomina Tomasz Wiktorowski wraca pamięcią do 2022 roku i imponującej passy swojej podopiecznej, która odniosła wówczas 37 zwycięstw z rzędu i wygrała kolejno 6 turniejów. Zachwytom właściwie nie było końca. "Pojawiły się głosy, że ona odleciała w kosmos, że w zasadzie to już pewnie nigdy nie będzie musiała dotykać ziemi, bo jej rywalki są słabe, a Iga to dominatorka już na zawsze" - wspomina szkoleniowiec. Wiadomo, co było dalej. Każda passa, nawet najlepsza i najdłuższa, kiedyś się skończy. Tak też było w przypadku Świątek. W trzeciej rundzie Wimbledonu musiała uznać wyższość Alize Cornet, która wygrała 6:4, 6:2, i zakończyła "złotą serię" Polki. Nie zmienia to jednak faktu, że Iga i tak przeszła do historii, zrównując się osiągnięciem z legendarnymi Martiną Navratilovą oraz Martiną Hingis (także 37 zwycięstw z rzędu). Spektakularny atak Sabalenki, zero litości dla Świątek. Nagle mistrzowska riposta Polki. Kibice pamiętają Tomasz Wiktorowski ujawnia kulisy "taktyki" Igi Świątek. "To jest jedyna słuszna droga" 2023 rok nie był zbyt łatwy dla szkoleniowca i tenisistki. Zwłaszcza od września, gdy Świątek musiała zwolnić fotel liderki. Po US Open zasiadła w nim Aryna Sabalenka, a Iga tym razem przystępowała do rywalizacji już nie z pozycji ściganej, a ścigającej. Pojawił się jeszcze inny rodzaj presji. Jak radzić sobie w takiej sytuacji? Z słów trenera wynika, że sporo zależy od świadomości i pewnej konsekwencji w działaniu. "Nie da się wyłączyć emocji. Zdajemy sobie sprawę, jak to funkcjonuje i staramy się nie dokładać sobie za dużo na głowę. Ja bardzo często po prostu nie wiem, jaką przewagę Iga ma nad rywalkami, ile punktów im do niej brakuje. Staramy się nie sprawdzać bez przerwy rankingu" - wyjaśnia. Ujawnia, że Świątek już dawno obrała pewną taktykę polegającą na skupianiu się wyłącznie na najbliższym pojedynku. Nie sprawdza drabinki turnieju, nie wybiega zbyt daleko w przyszłość, interesuje ją tylko następna rywalka. Zdaniem trenera to "jedyna słuszna droga". Dlaczego? Chodzi o zgromadzenie myśli i sił wokół tego, na co naprawdę ma się wpływ, czyli na tym, co zrobi się na korcie w najbliższym meczu. Podobnie ma się sprawa z oceną losowań na turniejach. Nie ma to po prostu większego sensu. "Na końcu i tak liczy się to, co pokażesz na korcie" - mówi szkoleniowiec. Nie oznacza to oczywiście jednak braku celów długoterminowych, takich na najbliższe miesiące. "Celem są w tym roku oczywiście igrzyska i w dalszym ciągu turnieje wielkoszlemowe. Nie odpuścimy Wimbledonu dlatego, że trzeba się będzie szykować do igrzysk. Jest wystarczająca odległość między tymi turniejami, żeby przygotować się do wszystkich. Tym bardziej że akurat do gry na kortach ziemnych Iga potrzebuje najmniej czasu na przygotowania" - podsumowuje trener Igi Świątek. Nagły komunikat WTA po porażce Świątek. Aż trudno w to uwierzyć, wyjątkowa chwila