Iga Świątek doskonale wiedziała, że to nie będzie łatwy mecz, mając w pamięci porażkę z ubiegłego roku z Darią Kasatkiną. Wynik dzisiejszego meczu wygląda imponująco, ale już przebieg spotkania był dużo bardziej zacięty. Wiele gemów rozstrzygało się na przewagi, a w drugiej partii Rosjanka doprowadziła nawet do przełamania. Iga Świątek: Nie chciałam popełnić tych samych błędów - Chciałam ją jak najbardziej odepchnąć i nałożyć na nią presję, wtedy była szansa, że zacznie popełniać błędy. A ja nie chciałam popełnić tych samych, które popełniłam w zeszłym roku, gdy z nią przegrałam - mówiła Iga Świątek, po czym odniosła się do pytania, kiedy częściej zacznie podchodzić do siatki. Wszak, zdaniem reporterki, w tym meczu świetnie poruszała się po korcie. CZYTAJ TEŻ: TRUDNY I DŁUGI PIERWSZY SET, A PÓŹNIEJ... - Na razie jeszcze tak pewnie nie czuję się na nogach, ale nad tym pracujemy. Nigdy nie ma dobrego momentu, żeby ćwiczyć wolej. Potrzebuję jeszcze paru miesięcy, jednak w każdym treningu coraz bardziej się nad tym skupiamy, ale wiadomo, że to nie z tego zdobywa się najwięcej punktów. Ale jest to coś, nad czym chcę pracować. Zaraz po spotkaniu, schodząc z kortu, Iga podtrzymała tenisową tradycję, nanosząc napis na obiektyw kamery. Odeszła jednak od standardowego autografu, a napisała tak: "czas, żeby pobić własny rekord życiowy". W ten sposób nawiązała do faktu, iż dotąd najwyżej w Australian Open grała właśnie w czwartej rundzie. Iga Świątek: Po tej książce płakałam przez pół godziny - To na razie mój najlepszy tutaj wynik. Nie myślę w tej chwili w ogóle o rankingu, to nie o to chodzi. Po prostu jestem bardzo podekscytowana, że mogę tu grać i cieszę się, że zaczynamy nowy sezon - odrzekła. Na końcu padło pytanie o lekturę, której Polka aktualnie oddaje się w wolnym czasie. Okazało się, że "Przeminęło z wiatrem" już jest za Igą, choć emocjami chętnie się podzieliła. - Czytałam tę książkę w zeszłym roku. Ludzie o tym sporo mówili, bo płakałam przez pół godziny po jej ukończeniu. Teraz czytam sobie coś sensacyjnego i nadrabiam zaległości filmowe - przyznała Iga Świątek.