Mało kto przed rozpoczęciem Rolanda Garrosa spodziewał się takiego składu finału. O ile Iga Świątek była "pewniakiem" do gry w najważniejszej fazie turnieju, o tyle o Jasmine Paolini wspominał mało który kibic tenisa. Włoszka po cichu robiła swoje i krok po kroku wspinała się w górę drabinki. Tenisistka z polskimi korzeniami tak naprawdę uwagę świata zyskała dopiero po ćwierćfinale. Zmierzyła się w nim z faworyzowaną Jeleną Rybakiną. Kazaszka nie grała wcale źle. Niżej notowana sportsmenka wykorzystywała jednak każdą nadarzającą się szansę. Efekt? 6:2, 4:6, 6:4 na jej korzyść i historyczny awans do półfinału. W nim nie zamierzała kończyć dobrej passy. Mirra Andriejewa nie wygrała nawet jednego seta. Teraz jednak czeka ją tenisowy Everest, bo tak należy nazwać starcie z Igą Świątek w jej królestwie, jakim jest Roland Garros. Niewielka wzrostem, ale olbrzymia duchem Paolini będzie próbowała tę górę sforsować. I choć nie jest faworytką, ma w swoim arsenale kilka atutów. Turniej marzeń Paolini To praktycznie już jest turniej marzeń z punktu widzenia Jasmine Paolini, która jeszcze w ubiegłym roku była w zupełnie innym miejscu swojej profesjonalnej kariery. Dzisiaj przystąpi do singlowego finału z Igą Świątek, czyli oczywiście - dokonując gradacji - najważniejszej rozgrywki, ale przecież już dzień później stanie przed drugą szansą. W niedzielę albo może powetować sobie niepowodzenie, albo w ciągu doby wywalczyć drugi, wielkoszlemowy tytuł. Ostatniego dnia turnieju wystąpi bowiem w finale gry podwójnej, w parze z rodaczką Sarą Errani. Włoszka, mająca polskie korzenie, stawiana jest w roli underdoga w starciu ze Świątek, która celuje w swoją czwartą w karierze, a trzecią z rzędu wygraną we French Open. Jednak Paolini zdradziła, że ma plan na to, jak spróbować "ugryźć" liderkę rankingu WTA. Brzmi to w miarę prosto, ale Świątek już wcześniej pokazała, że przedmeczowe założenia rywalek bardzo często szybko biorą "w łeb". Tyle, że i Paolini ma swoją tajną broń. Szalone liczby Paolini. Świątek musi bardzo uważać Jak się okazuje, Jasmine Paolini można porównać do drapieżnika, który, jeśli już chwyci swoją ofiarę, nie odpuszcza. Włoszka w 2024 roku nie przegrała jeszcze meczu, w którym wygrała pierwszego seta. Ma kapitalny bilans 19-0 w 2024 roku! To przestroga dla Świątek, która musi uważać, żeby nie dać się rozkręcić swojej rywalce. Jeżeli Polka zacznie mocno, w swoim stylu, narzuci własny styl gry, możemy być świadkami dość szybkiego, jednostronnego finału. Jeżeli jednak pozwoli Paolini na zbyt wiele, może zrobić się z naszego punktu widzenia nieprzyjemnie. Gdyby Polka przegrała z Paolini, były to koszmar, bo przed meczem jest 100% faworytką. W sporcie trzeba jednak uważać, ale akurat w odniesieniu do Świątek można być pewnym, że będzie w pełni skoncentrowana i nie pozwoli się zaskoczyć rywalce.