Liderka światowego rankingu jedyny większy kryzys podczas tegorocznego Roland Garros miała tylko w drugiej rundzie, gdy wysoko poprzeczkę postawiła jej Naomi Osaka. Poza meczem z Japonką, gdzie było o krok od sensacyjnego pożegnania, raszynianka nie daje szans kolejnym rywalkom. Igi Świątek nie zatrzymała Marketa Vondrousova (obecna mistrzyni Wimbledonu - dop.red.) czy świetnie dysponowana w ostatnich dniach Coco Gauff. Amerykanka tylko kilkakrotnie zaskoczyła podopieczną Tomasza Wiktorowskiego jakimś dobrym zagraniem i poległa nie wygrywając choćby jednego seta. Nie zmienia to faktu, że bardzo jej zależało. Po kłótni z sędzią w czwartym gemie drugiej partii na jej twarzy pojawiły się łzy. Polkę wspomniana sytuacja nie wytrąciła z równowagi, dzięki czemu od czwartkowego popołudnia myślami może być przy sobotnim finale. "To było bardzo intensywne spotkanie, szczególnie drugi set, kiedy kilka razy się przełamywałyśmy, ale starałam się być konsekwentna w mojej taktyce i nie tracić koncentracji. Coco gra trochę inaczej niż większość zawodniczek w tourze. Tym bardziej cieszę się, że byłam solidna. Wiedziałam, że dzięki swojej grze mogę wszystko odwrócić - powiedziała po ostatniej piłce. Znów porównali Świątek do Nadala. Polka zachowuje skromność Nad postawą Polki rozpływa się w tym momencie cała tenisowa Francja. Dziennikarze nie mają czasem pojęcia jak opisać to, co wyprawia raszynianka w tegorocznych zmaganiach. Doszło więc nawet do tego, że tworzone są nowe słowa. Od kilkunastu godzin w obiegu znajduje się czasownik "Nadaliser". To efekt porównań Igi Świątek do męskiego "króla mączki", Rafaela Nadala. Na konferencji prasowej liderka zestawienia WTA odniosła się do tej sprawy. Takiego finału jeszcze nie było. Gratka dla polskich kibiców Finał Roland Garros zapowiada się w tym roku wyjątkowo. Iga Świątek skrzyżuje rakietę z mającą polskie korzenie Jasmine Paolini. Dla Włoszki to już jest życiowy wynik. Początek spotkania w sobotę 8 czerwca o godzinie 15:00. Relacja live na sport.interia.pl.