Przed rozpoczęciem zmagań w Dosze polscy kibice mogli czuć pewien niepokój. Owszem, Iga Świątek świetnie prezentowała się na początku roku w United Cup, ale później nie powiodło jej się w Australian Open. Do Kataru przyleciała po trzech tygodniach przerwy od tenisa, ale też i losowanie nie należało do tych najłatwiejszych. Polsce udało się uniknąć po drodze Jeleny Ostapenko, z którą przegrała wszystkie cztery spotkania, ale w finale i tak trafiła na Jelenę Rybakinę. A z nią też zaliczyła cztery porażki z rzędu. Tym razem Polka zrewanżowała się Kazaszce za tamte niepowodzenia, choć przecież długo nic na to nie wskazywało. Rybakina prowadziła w pierwszej partii już 4:1, miała w zapasie dwa przełamanie. A jednak raszynianka zdołała odwrócić losy - wygrała tego seta po dramatycznym tie-breaku 7:6 (10:8 w decydującym gemie), drugiego zaś już łatwiej - 6:2. Dostała za to 1000 punktów do rankingu WTA, co pozwoliło znacznie powiększyć przewagę nad Aryną Sabalenką. Do przełomowych zmian doszło w rankingu Race to Paris, czyli tym, który będzie wyznaczał zawodniczki uprawnione do rywalizacji w turnieju olimpijskim. Najpierw Markéta Vondroušová, później Coco Gauff. Iga Świątek tylko goniła rywalki Race to Paris to też ranking, który docelowo będzie składać się z wyników uzyskanych przez tenisistki w ostatnich 52 tygodniach. Ten okres rozpoczął się po zeszłorocznym French Open, czyli nie ma w nim już sukcesu Igi Świątek i jej 2000 punktów z 2023 roku. Zakończy się na tym wielkoszlemowym turnieju, Polka będzie oczywiście w stolicy Francji faworytką. Jest więc po części wyznacznikiem tego, jak może wyglądać cały ranking WTA latem. Do tej pory sytuacja nie wyglądała dla raszynianki tak idealnie, jak może się wydawać. Polka nie błyszczała na trawie w zeszłym roku, ale ze ścisłego topu Wimbledon do udanych mogła zaliczyć tylko Sabalenka. Na twardych kortach w USA w sierpniu i w pierwszej połowie września błyszczała zaś Coco Gauff, choć przecież Białorusinka też grała w Nowym Jorku w finale. To jednak Amerykanka uzyskała wtedy dużą zaliczkę, którą Polka zniwelowała w znacznym stopniu po WTA Finals, a Sabalenka - po Australian Open. Ani przez moment Świątek nie była jednak liderką. I po rywalizacji w Dosze to się właśnie zmieniło. Dodatkowy efekt prestiżowego zwycięstwa w meczu z Rybakiną. Iga Świątek tu też jest najlepsza Iga zgarnęła bowiem w Katarze aż 1000 punktów, a przed tym turniejem traciła do Sabalenki 765 punktów, zaś do Gauff - 865. Białorusinka zrezygnowała jednak z gry w Dosze, Amerykanka z kolei sensacyjnie przegrała już pierwsze starcie z Kateřiną Siniakovą. To stworzyło Polce okazję do wskoczenia na pierwszą pozycję, ale warunek był jeden - wygranie całego turnieju WTA 1000. Sam awans do finału nie wystarczył, dawał "ledwie" 650 punktów. I to była też stawka spotkania Igi z Rybakiną, która przecież, głównie przez siłę swojego pierwszego serwisu, jest dla naszej reprezentantki zawodniczką wybitnie niewygodną. 22-latka temu zadaniu podołała, wygrała mecz, wywalczyła 1000 punktów. Dziś w rankingu Race to Paris ma ich 5990, o 125 więcej od Gauff i o 235 więcej od Sabalenki. To oczywiście niczego jeszcze nie przesądza, ale też dla Polki może być wyznacznikiem faktu, jak cały ranking WTA będzie wyglądał latem. Jeśli raszynianka do momentu rozpoczęcia zmagań na kortach ziemnych będzie pierwsza, powinno być wszystko dobrze. Wszak mączka to jej królestwo. Dwie pozostałe Polki w czołowej setce listy WTA w tym momencie też są na pozycjach dających olimpijskie przepustki - Magdalena Fręch zajmuje 48. miejsce (889 punktów), Magda Linette jest 54. (842 punkty). One jednak wciąż o ten cel walczyć, trzeba też pamiętać, że nadal nie jest do końca wyjaśniona sprawa gry Rosjanek i Białorusinek. A w Paryżu każdy kraj będzie mógł wystawić co najwyżej cztery singlistki.