O godzinie 14:07 w zamkniętej grupie na jednym z popularnych komunikatorów, gdzie zamieszczane są komunikaty m.in. dla dziennikarzy, pojawiła się następująca notka: "konferencja z udziałem Igi Świątek o godzinie 15". Ten jasny przekaz sprawił, że niektórzy dziennikarze w tym dynamicznym miejscu pracy zebrali się i ruszyli do innych obowiązków. Iga Świątek: Nie jestem nie do pokonania Tymczasem siedem minut później ukazała się druga wiadomość, kompletnie wywracająca do góry nogami "warunki gry". "Zmiana godziny, Iga Świątek pojawi się o godz. 14:20". Doszło do rzadko spotykanej sytuacji, gdy piąta tenisistka świata już siedziała za konferencyjnym stołem, a wielu dziennikarzy gęsiego dopiero wchodziło do pomieszczenia i zajmowało miejsca. Polka była w dobrym humorze, bo choć Rebecca Sramkova zawiesiła jej dość wysoko poprzeczkę, poradziła sobie z wszelkimi kłopotami i wygrała w dwóch setach 6:3, 6:3. - Przegrałam na tych kortach podczas igrzysk olimpijskich, więc nie jestem nie do pokonania. Niemniej jestem zadowolona ze swojego występu. Czuję dobrą energię tego miejsca i jestem gotowa do walki. Kolejne spotkanie gram z Emmą Raducanu, mierzyłyśmy się choćby na mączce w Stuttgarcie. To na pewno świetna zawodniczka, która ma świetny forehand. Potrafi też całkiem dobrze wykorzystać swój topspin. Grałyśmy przeciwko sobie już kilka razy i znamy swoje możliwości. Na pewno będę musiała zagrać z nią intensywny tenis - mówiła obrończyni tytułu, czterokrotna triumfatorka wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. Wszystko, co tak wspaniale kojarzy jej się z Paryżem, rozpoczęła w 2019 roku, gdy w wieku 19 lat odniosła pierwszy, życiowy sukces na French Open. I między innymi z tym tematem, w odniesieniu do nastoletnich zawodniczek z najwyższego poziomu, została skonfrontowana. Zapytano Polkę, czy skoro, wchodząc do wielkiej gry z cienia, jest po prostu łatwiej, bo nie spoczywa presja faworyta, tak z biegiem czasu robi się trudniej między innymi dlatego, że sportowiec odkrywa ciemniejszą stronę tego sportu. - Nie nazwałabym tego ciemniejszą stroną. Myślę, że każdy ma inną ścieżkę. Niektóre dziewczyny po prostu pikują też późno i później wykorzystują doświadczenie. Natomiast wydaje mi się, że jak ktoś dobrze gra w tenisa już od wczesnych lat, to łatwiej jest wygrać z taką świeżością. Zresztą dużo dziewczyn to pokazało w ostatnich latach, ale później utrzymanie tego poziomu przez kolejne lata jest wymagające. Więc dlatego dla mnie tak ważne było udowodnienie sobie, że mogę to zrobić ponownie - perorowała. Świątek: Gdybym oglądała pożegnanie Rafy sprzed telewizora, to... Wczoraj Świątek nie mogło zabraknąć na pożegnaniu swojego idola Rafy Nadala, któremu oddano hołd na centralnym korcie Philippe'a Chatriera. Prawdopodobnie była to najpiękniejsza tego typu uroczystość w historii tego sportu. Hiszpan, 14-krotny triumfator turnieju w Paryżu, mocno walczył z emocjami, a i tak nie mógł powstrzymać płaczu. Jak trudno było naszej gwieździe poradzić sobie z tymi przeżyciami? - Na pewno on już wiele razy pokazywał emocje w takich sytuacjach, więc to także jest warte docenienia, bo tego się nie wstydzi. Musiały to być dla niego ważne chwile, a ja cieszę się, że mogłam tam być. Mi też przydały się chusteczki, choć myślę, że gdybym oglądała sprzed telewizora, to płakałabym bardziej, bo na stadionie starałam się trzymać bardziej dzielnie. Niemniej były to wspaniałe chwile i cieszę się, że w nich uczestniczyłam - podsumowała z zadowoleniem Świątek. Istotnie, w meczu 2. rundy rywalką raszynianki będzie Raducanu. Brytyjka, była mistrzyni US Open, po zaciętym spotkaniu pokonała Xinyu Wang 7:5, 4:6, 6:3. Polka ma znakomity bilans meczów z tą zawodniczką, wygrała do tej pory wszystkie cztery batalie. Artur Gac, Paryż