Iga Świątek brutalnie zweryfikowała Evę Lys podczas meczu 1/8 finału Australian Open. Polka na gorąco podsumowała szybkie zwycięstwo. Kibice ledwie się rozsiedli, a już było po sprawie. Błyskawiczna wygrana Igi Świątek Poniedziałek dobrze rozpoczął się dla Igi Świątek, jeszcze zanim wyszła na kort. Okazało się bowiem, że ubyła jej jedna z najtrudniejszych rywalek z jej części drabinki. Madison Keys zaskoczyła i zdołała wyeliminować Jelenę Rybakinę (6:3, 1:6, 6:3). Żeby jednak marzyć o dalszej grze w Australian Open, najpierw musiała poradzić sobie z Evą Lys. Niemka wyrosła na rewelację tegorocznej edycji Australian Open. Awansowała do głównej drabinki pomimo porażki z Destanee Aiavą. Jako "szczęśliwa przegrana" sensacyjnie przebrnęła przez trzy rundy. Jej rodacy zdawali sobie sprawę, jakiego kalibru przeciwniczką jest Iga Świątek, ale i tak wierzyli w sensacyjne zwycięstwo Lys. Na korcie widać było jednak różnicę klas. Raszynianka pierwszy set zakończyła w zaledwie 24 minut, notując "bajgiel", czyli zwycięstwo do zera. W drugiej partii nie było już tak idealnie, ale dominacja Polki nie podlegała dyskusji. Ostatecznie drugi set zakończył się wynikiem 6:1, a Świątek mogła cieszyć się z drugiego w karierze awansu do ćwierćfinału Australian Open. Iga Świątek: to sprawia, że jest mi ciepło na serduszku Polsko-niemiecka batalia potrwała równo godzinę. Chociaż starcie dla obserwatora nie wydawało się nazbyt wymagające dla Świątek, ta nie kryła radości. Trudno zresztą dziwić się raszyniance. Do tej pory tylko raz przekroczyła etap ćwierćfinału podczas Australian Open. Miało to miejsce w 2022 roku, gdy ostatecznie zatrzymała się na półfinale. Alicia Mollik przeprowadzała ze Świątek pomeczowy wywiad. Zaczęła od kilku słów po polsku, co doceniła jej rozmówczyni. Następnie przeszła do analizy zakończonego właśnie spotkania. "To była moja pierwsza sesja nocna, więc cieszę się, że dostałam okazję do gry w takiej świetnej atmosferze. Na pewno czerpałam z tego radość, to najważniejsze" - oceniła Polka. Molik nie mogła się nachwalić drugiej rakiety świata, ale ta pokazała swoją ambicję. "Mam dopiero, ile... 23 lata? Mam spore pole do poprawy. Nie czuję, bym osiągnęła już swój szczyt. Ale takie mecze, jak dzisiejszy, dają mi pewność siebie. Czuję, że grałam dobry mecz. Zwykle nie czuję się komfortowo podczas Australian Open, ale w tym roku jest trochę lepiej. Cieszę się i na korcie i poza nim, bo przeżywam tu niesamowity czas. Mam nadzieję, że to potrwa jeszcze dłużej" - odparła, po czym dodała: "Nie wiemy, co zdarzy się w przyszłości, może będę jeszcze lepsza. Cały mój zespół wykonuje świetną pracę, wspierają mnie od wielu lat i myślę, że to dobre, że mamy trochę świeżej krwi, ale i ludzi, którzy znają mnie dobrze. Świetnie się dogadujemy". Na koniec raszynianka wykonała ładny gest w kierunku Polaków. Na pytanie o nieustające wsparcie początkowo odpowiedziała w języku angielskim. "Dziękuję, że przybyliście. Nie tylko polskim fanom, bo niemal cały stadion jest pełny. Gra przed wami to wielka przyjemność". Druga część wypowiedzi była już jednak po polsku. "Dziękuję, że przyjechaliście, za wszystkie polskie flagi. To sprawia, że jest mi ciepło na serduszku, więc dziękuję" - wyznała wzruszona Świątek.