Tak jak w poprzednich dwóch sezonach, Iga Świątek rozpoczęła swoje starty na mączce w Stuttgarcie. Tym razem Polce nie udało się jednak wywalczyć końcowego trofeum. W półfinale zmagań rangi WTA 500 musiała uznać wyższość Jeleny Rybakiny po pasjonującym, trzysetowym starciu. Wówczas chyba mało kto przypuszczał, że będzie to jedyna porażka raszynianki podczas okresu gry na kortach ziemnych. Po wizycie w Niemczech przyszedł czas na turniej WTA 1000 w Madrycie. Liderka rankingu WTA świetnie radziła sobie w poszczególnych spotkaniach, jedyny kryzys zanotowała w ćwierćfinale z Beatriz Haddad Maią. Aż przyszedł finał z Aryną Sabalenką, który później okrzyknięto meczem sezonu w kobiecych rozgrywkach. Po obronie trzech piłek mistrzowskich Iga sięgnęła po swój pierwszy tytuł w stolicy Hiszpanii. W Rzymie nasza zawodniczka również nie miała sobie równych. Tym razem wygrała turniej bez straty seta, a ponowny finał z Białorusinką nie dostarczył już tylu emocji, co w Madrycie. Świątek była o klasę lepsza od swojej rywalki i dołożyła kolejne trofeum na mączce. Nic dziwnego zatem, że to Polkę wskazywano jako główną faworytkę Roland Garros. Tym bardziej, że po raz ostatni przegrała w Paryżu w 2021 roku. Ówczesne ćwierćfinałowe spotkanie z Marią Sakkari wydaje się już jednak odległą historią, gdyż od tego czasu sporo się zmieniło. Mimo problemów w drugiej rundzie, gdzie Iga musiała wracać ze stanu 2:5 w trzecim secie z Naomi Osaką, a ponadto bronić meczbola, Świątek odrodziła się i siłą rozpędu poszła po pełną pulę w stolicy Francji. Świątek przeszła do historii kobiecego tenisa. Wcześniej dokonała tego tylko Serena Williams 23-latka zapisała się w historii kobiecego tenisa jako druga zawodniczka, która wygrała wszystkie trzy najważniejsze turnieje na mączce w ciągu jednego sezonu. Poprzednio po tryplet Madryt, Rzym i Roland Garros sięgnęła Serena Williams w 2013 roku. Blisko tej zdobyczy była również Dinara Safina, cztery lata wcześniej. Rosjanka uległa jednak w finale paryskiego turnieju ze swoją rodaczką - Swietłaną Kuzniecową. Polka wciąż zachowuje szansę, by dokonać pewnego ewenementu, który być może nie powtórzy już żadna tenisistka w historii. Stanie się tak, jeśli raszynianka do trzech wielkich trofeów na mączce dołoży jeszcze złoty medal podczas igrzysk olimpijskich, rozgrywanych na tych samych kortach w stolicy Francji. Zazwyczaj zmagania w imprezie czterolecia odbywają się na kortach twardych. W Paryżu dokonano jednak wyjątku. To daje olbrzymi atut naszej zawodniczce, by spełnić olimpijskie marzenia.