Iga Świątek pewnie rozpoczęła tegoroczną przygodę z turniejem WTA 500 w Stuttgarcie, wygrywając z Elise Mertens 6:3, 6:4. Dzięki takiemu rezultatowi zagwarantowała sobie nie tylko awans do ćwierćfinału imprezy, w którym to zmierzy się z Emmą Raducanu, ale także co najmniej 106 tygodni na pozycji liderki rankingu WTA. Nie ma już nawet matematycznych szans, aby aż do zakończenia Roland Garros któraś z przeciwniczek zepchnęła Polkę z tenisowego tronu. Po pierwszym pojedynku Świątek stanęła przed kamerą i, jeszcze na gorąco, podzieliła się wrażeniami. "Chciałam grać z taką intensywnością, jak tylko to możliwe, poczuć kort, na którym nie było mnie od roku. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się znaleźć te bardzo dobrą stronę mnie i wygrać w dwóch setach to trudne spotkanie" - mówiła. Komplementowana przez rozmawiającego z nią dziennikarza przyznała, że zdaje sobie sprawę ze swojego dużego atutu, czyli szybkości na korcie, ale nieraz może to sprawiać kłopot. "Czasami mam wrażenie, że jestem wręcz zbyt szybka. Muszę się bardzo stopować, ale taka już jestem" - stwierdziła. I od razu dodała: Jeśli Iga przejdzie całą turniejową ścieżkę i wygra w zaplanowanym na 21 kwietnia w finale, obroni tytuł i po raz trzeci z rzędu sięgnie po statuetkę Porsche Tennis Grand Prix. A przy okazji zgarnie nagrodę rzeczową od sponsora tytularnego zawodów, czyli samochód marki Porsche. Ma już dwa takie modele. Czy to nie wystarczy? Odpowiedziała bardzo klarownie. Iga Świątek zeszła z kortu i od razu taki komunikat. Zero litości WTA Stuttgart 2024. Co z trzecim Porsche dla Igi Świątek? "Zawsze jest miejsce" "Masz już dwa samochody w garażu. Jest miejsce na trzecie Porsche?" - zapytał Igę reporter. Tenisistka odpowiedziała bez wahania. Przyznała, że tak naprawdę ma w swojej kolekcji ogólnie więcej niż dwa auta i dorzuciła z uśmiechem na ustach: "Zawsze jest miejsce na Porsche. Jeśli będzie z tym kłopot, to je zrobimy. Po prostu zbuduję garaż podziemny. Dobrze jest mieć taki model, więc będę walczyć najmocniej, jak się da". Jej słowa wywołały gorący aplauz i szaleństwo na trybunach. Potem Świątek stanęła do jeszcze jednego pomeczowego wywiadu, tym razem dla polskiego oddziału stacji Canal+Sport. Podzieliła się krótką analizą spotkania z Mertens i wyjaśniła, co - jej zdaniem - było kluczem do sukcesu. Okazuje się, że chodziło głównie o "utrzymanie intensywności". "Czasami ta intensywność mi spadała w trakcie seta, dlatego starałam się wywierać presję na mojej przeciwniczce" - oceniła. Dzięki takim działaniom rywalka popełniła błędy, które doświadczona liderka rankingu WTA mogła wykorzystać. Nie był to jednak łatwy pojedynek. W odczuciu Igi Elise "bardzo dobrze się broniła". Przy okazji Polka, na koniec rozmowy z Żelisławem Żyżyńskim, odniosła się do pewnej pozasportowej kwestii, a mianowicie do jej niedawno upublicznionej kobiecej sesji dla jednej z marek luksusowych kosmetyków. "Przyznam, że to była jedna z fajniejszych rzeczy, która wydarzyła się dla mnie od początku roku. Robiliśmy ją kilka miesięcy temu, kiedy po nieudanym dla mnie Australian Open nie czułam się zbyt pozytywnie. Ta sesja sprawiła, że wstąpiła we mnie nowa krew. Zobaczyłam, jak fajnie czasami jest dobrze grać w tenisa i mieć okazję na zrobienie takich fajnych rzeczy" - podsumowała Iga Świątek. Rywalka Igi Świątek zaskoczyła, wynik meczu nieważny? "Sytuacja win-win"