Świątek wprost o relacji z Majchrzakiem. Tego nikt nie wiedział. "Mówię szczerze"
Iga Świątek jest już przyzwyczajona do tego, że na konferencjach prasowych padają w jej kierunku przeróżne pytania. Jak choćby to najświeższe, a dotyczące kierowcy... Formuły 1, 24-letniego Australijczyka Oscara Piastriego. W tym kontekście zupełnie naturalne wydają się wątki o polskich zawodnikach, zwłaszcza kimś takim, jak mający swój wielki moment na Wimbledonie Kamilu Majchrzaku. Wiele ciekawego dowiedzieliśmy się od Igi, a przedwczoraj wieczorem nowinę od gwiazdy pierwszy poznał jej sztab.

Tegoroczny Wimbledon będzie wspominany jeszcze długo. Za nami dopiero cztery pełne dni rywalizacji, a za burtą jest już cała grupa wielkich gwiazd tego sportu. Żeby główną osią tego materiału nie uczynić wymieniania wszystkich, skupmy się tylko na rywalizacji kobiet. Jak wyliczył kolega redakcyjny Mateusz Stańczyk, do trzeciej rundy najstarszego turnieju tenisowego świata awansowało - uwaga - tylko 15 z 32 rozstawionych tenisistek!
Niebywałe, prawda?
"Momentum" Kamila Majchrzaka wywołało reakcję Świątek
Z samej tylko pierwszej dziesiątki rankingu WTA, nie ma już połowy stawki. Tym bardziej warto docenić to, w jaki sposób w turniej weszła Iga Świątek. Oczywiście gdyby grała bezbłędnie, to w wieku 24 lat nie byłaby tylko królową Paryża. Polka wciąż uczy się nawierzchni trawiastej, a mecz drugiej rundy z Cathy McNally był doskonałą ilustracją tego, jak jeszcze faluje gra Polki na tym podłożu.
Generalnie, od wielu miesięcy Iga szuka swojego momentum, więc tym bardziej tylko ktoś mający średnie rozeznanie w rzeczywistości mógłby ją srogo karcić za to, co zrobiła w pierwszym secie z Amerykanką. Przegrała go na własne życzenie, ale później sięgnęła do "ściąg", posłuchała mądrych rad i grała według najskuteczniejszych schematów.
A propos "momentum", to jedno z ulubionych słów Kamila Majchrzaka, będącego o krok od życiowego wyniku w Wielkim Szlemie. Zrobi to, jeśli dzisiaj w meczu 3. rundy pokona Arthura Rinderknecha. Polak wysadził z turniejowego siodła 21-letniego Ethana Quinna, z kolei Francuz po długiej, rozłożonej na dwa dni batalii, pokonał Chilijczyka Cristiana Garina 3:6, 6:3, 7:6 (7-3), 4:6, 6:3. Walkę o dłuższą regenerację już wygrał Polak. Ale jak będzie na korcie?
Zagraniczni dziennikarze byli ciekawi, co w ogóle Iga Świątek sądzi na temat swojego rodaka, mającego tak świetny turniej w Londynie. Zarówno o zawodniku, ale również człowieku, 29-letnim Kamilu, który wrócił po długiej batalii o sprawiedliwość, naznaczony łatką dopingowicza. Wygrał, ale straty, w postaci wielomiesięcznej "banicji", były niepowetowane. I dostał najlepsze referencje z możliwych, bo z ust byłej liderki światowego rankingu.
- Tak, tak, oczywiście że się znamy. Tenis w Polsce tworzy dość mała społeczność, więc zna się wszystkich. Zawsze był super miłym facetem, naprawdę skromnym i pracowitym. Kamil zasługuje na wszystko, co najlepsze. To, jak piął się w górę... Oczywiście miał swój przypadek i ja sama to rozumiem (sprawa dopingowa - przyp.). Jemu było o wiele trudniej, ale cieszę się, że wrócił. Zawsze mu kibicuję, bo jest jedną z najfajniejszych osób - stwierdziła Iga.
Dopytana, czy kiedykolwiek grała z Majchrzakiem podczas United Cup, stworzyła jeszcze okazalszą laurkę starszemu koledze.
Czasami trenujemy. Właśnie wczoraj (w środę - przyp.) mówiłam mojej drużynie, że to były jedne z najlepszych treningów. Mówię szczerze. On po prostu ma świetne wyczucie rytmu. Mam nadzieję, że kiedy oboje pojedziemy w przyszłym roku na United Cup, też poodbijamy razem
Iga Świątek i Oscar Piastri. Co to za relacja?
Na wstępie wspomniałem o Oscarze Piastrim. Skąd w ogóle ten wątek? Jeden z dziennikarzy był ciekaw, co to za relacja, bo oboje składają sobie w przestrzeni mediów społecznościowych wymienne gratulacje.
- W pewnym sensie znamy się tylko z Instagrama. Wiem, że mi kibicuje. Chyba powiedział po jednym turnieju, że jest moim kibicem, więc ja robię to samo (uśmiech). Wydaje się być świetnym facetem, więc czemu nie? - odparła Iga, dodając że Formuła 1 nie jest sportem jej obcym. - Każdego wyścigu nie śledzę, ale zazwyczaj wiem, kiedy dzieje się coś interesującego. Teraz mam wrażenie, że trudno nie śledzić F1. Ten sport, jeśli chodzi o PR, poszedł tak wysoko, że każdy wie, co się tam dzieje. Świetnie się to ogląda - uzupełniała.
Wątek wyczerpało dopiero kolejne pytanie, przyznajmy całkiem zasadne, a mianowicie czy wobec powyższego Iga chciałaby, żeby tenis był tak samo dobry w promowaniu siebie lub WTA, jak F1.
- Myślę, że jest tutaj trochę inaczej i nieco trudniej, ponieważ u nas mamy wielu zawodników, którzy mogą wygrywać turnieje. W jednym tygodniu dany zawodnik jest na szczycie, a w drugim nie. Zmierzam do tego, że w F1 jest tylko, powiedzmy, 20 kierowców. A w związku z tym według mnie trochę łatwiej jest stworzyć bazę fanów i wszystko inne. Trudno porównywać oba sporty, ale oczywiście chcę tego, co najlepsze dla naszego tenisa - podsumowała.
Artur Gac, Wimbledon


