Iga Świątek gra tenis prawie kompletny. Prawie, dlatego, że w jej stylu brakuje zagrań typu dropshot, które zostały usunięte ze "scenariusza" przez Tomasza Wiktorowskiego. Gdy pierwszy raz Polka sięgała po tytuł na kortach imienia Rolanda Garrosa w jej grze oglądaliśmy bardzo wiele tego typu zagrań, którymi ściągała rywalki do siatki lub nawet wygrywała akcję. Wiktorowski uznał jednak, że na jakiś czas należy odpuścić zagrywanie dropshotów i doskonalić inne zagrania. Demolka w meczu Świątek, rywalka bez szans! Polka ma półfinał w Rzymie Dlatego też kibice raz na jakiś czas narzekają na to, że w grze Polki brakuje tego typu zmian rytmu. Gdy więc w jakimś meczu tego typu zagranie ze strony Igi się pojawia, to fani automatycznie wpadają w zachwyt, bo zwykle, gdy już liderka rankingu WTA sięga po skrót, to robi to dobrze i wygrywa punkt po takich technicznych zabawach. Wystarczy przypomnieć sobie choćby WTA Finals, gdzie w jednym z meczów w wietrznej meksykańskiej pogodzie Świątek zagrała zjawiskowy skrót tuż za samą siatkę. Świątek zaczarowała publikę. Co za magiczne zagranie! W tym sezonie nasza gwiazda już kilka razy pokazała tego typu techniczne niespodzianki rywalkom, które się tego zupełnie nie spodziewały. Polka jest tak naprawdę jedyną z zawodniczek z wąskiej światowej czołówki, która tak niechętnie decyduje się na tego typu zagrania. W swoim meczu 1/8 finału popis dropshotów dała Aryna Sabalenka, która męczyła tymi zagraniami Elinę Svitolinę. Białorusinka zachwycała w tym elemencie i być może Polka nie chciała być gorsza. Niedawno ogłosili rozstanie, a tu takie wieści. Zaskakujący gość na meczu Świątek w swoim ćwierćfinale z Madison Keys skorzystała z tej niespodzianki zaledwie raz, ale w jakim momencie i w jakim stylu! Polka po dropshota sięgnęła w momencie, gdy na szali wisiały jej piłki setowe w pierwszej partii, a dokładnie przy wyniku 30:15 w gemie serwisowym rywalki. Podanie Amerykanki było naprawdę bardzo dobre, mocne i precyzyjne. Polka odpowiedziała returnem gdzieś w okolice 3/4 kortu. Keys następną piłkę zagrała na backhand Świątek. Tym razem Polka nie decydowała się na mocne zagranie. Amerykanka stała daleko za kortem, więc Świątek zagrała bardzo miękki dropshot tuż za siatkę. Piłka odbiła się praktycznie idealnie na linii wyznaczającej pole do trafienia serwisu nie dalej niż kilkadziesiąt centymetrów za siatką. Po tym zagraniu Świątek dostała kolejną szansę na przełamanie i ją wykorzystała, wygrywając pierwszego seta. Film z dropshotem już jest hitem internetu. Teraz numer jeden światowego rankingu ma trochę czasu wolnego, a w półfinale zmierzy się ze zwyciężczynią pary Gauff - Zheng.