Iga Świątek swoją wielką karierę rozpoczęła tak naprawdę na jesieni 2020 roku. Wówczas, gdy w Europie panowała pandemia koronawirusa, Polka zszokowała świat. Nasza gwiazda bowiem pojechała na Roland Garros jako zawodniczka nierozstawiona. Wówczas Świątek zajmowała 54. miejsce w rankingu WTA, co biorąc pod uwagę, że raszynianka nie miała wówczas nawet 20 lat i tak było dobrym wynikiem. W tamtym momencie mimo wszystko trudno było przewidywać, że kilka lat później Polka będzie już legendą tego sportu. Sensacja z udziałem Hurkacza. Finalista US Open za burtą. Zdecydował tie-break Nie sposób było także przewidzieć, że nazwisko Ostapenko w Polsce będzie tak znane, jak Hannawald czy Kraft, w kontekście wielkich rywali polskich spprtowców. Łotyszka na przestrzeni kariery naszej gwiazdy stała się jej prawdziwym koszmarem i za każdym razem, gdy nazwisko Ostapenko widnieje w drabince Świątek, kibice przypominają sobie wszystkie trudne momenty zmagań przeciwko 27-latce. Świątek miała 16 lat. Ostapenko sięgnęła po największy triumf Niewiarygodnym jest jednak fakt, że gablota tenisistki urodzonej w Rydze jest bardzo daleka od tej, jaką pochwalić się może Świątek, a swój największy sukces w karierze Ostapenko odniosła na kortach, które szczególnym uczuciem darzy właśnie Polka. Mowa o obiektach imienia Rolanda Garrosa w Paryżu. Historia zwycięstwa we French Open w przypadku obu pań jest dość podobna. Łotyszka po swój jedyny tytuł rangi Wielkiego Szlema w karierze sięgnęła właśnie w Paryżu, do którego przybyła, jako nierozstawiona zawodniczka - podobnie jak Świątek w 2020 roku. Przed imprezą w 2017 roku Ostapenko w rankingu WTA zajmowała 47. miejsce i oczywiście próżno było poszukiwać jej nazwiska w gronie faworytek do wygrania całego turnieju. Trzeba przyznać, że wówczas los uśmiechnął się do reprezentantki Łotwy, bo w początkowych fazach zawodów ominęła najgroźniejsze z rywalek. Trudno bowiem za takie uznać: Chirico, Puig czy Curenko. Przysłowiowe schody zaczęły się od czwartej rundy, gdzie Ostapenko mierzyła się z Samanthą Stosur. Zaczęło się źle, bo od przegranego seta, ale skończyło na dwóch kolejnych wygranych dość pewnie. Chciał być światowej sławy pianistą. Został bohaterem wojennym W ćwierćfinale rywalką "Penko" była wielka Caroline Wozniacki. Znów zaczęło się niezbyt dobrze dla zawodniczki skazywanej na pożarcie. W drugim i trzecim secie Łotyszka znalazła jednak odpowiedź na grę Dunki i zapewniła sobie awans do półfinału. Tam dość niespodziewanie czekała na nią Timea Bacsinszky. Znów byliśmy świadkami trzech setów i kolejny raz górą w ostatecznym rozrachunku była Ostapenko. W finale czekało na nią jedno z największych wyzwań. Naprzeciwko Łotyszki stanęła bowiem czwarta rakieta świata, a więc Simona Halep, która w Paryżu grała z "trójką". Faworytką była oczywiście Rumunka. Tenisistka rodem z Rygi znów udowodniła, jak silną ma psychikę, wracając do walki o awans po przegranym pierwszym secie. W drugim nierozstawiona zawodniczka przegrywała już z przełamaniem i wydawała się być na prostej drodze do ostatecznej porażki. Znów zdołała się jednak podnieść i odwróciła losy meczu, ostatecznie wygrywając trzecią partię 6:3. To kolejne podobieństwo między pierwszym triumfem Świątek oraz tym, który był zasługą Ostapenko. W 2020 roku Polka również na swojej drodze musiała bowiem stawić czoła Simonie Halep. Rumunka wówczas mogła się poszczycić jednak numerem jeden przy swoim nazwisku, a różnica na korcie w rywalizacji ze Świątek była ogromna. Raszynianka rozbiła wiceliderkę rankingu rozstawioną z "jedynką" z powodu nieobecności Ash Barty i potwierdziła swoje niespodziewane mistrzowskie aspiracje. W zbliżającym się wielkimi krokami Roland Garros 2025 obie panie z Halep na pewno nie zagrają, bo Rumunka zdecydowała się zakończyć karierę i podobnie jak Świątek w 2017 roku, będzie mogła na wszystko patrzeć jedynie z boku. Możliwe jest jednak, że dojdzie do starcia Świątek z Ostapenko, na które z pewnością świat patrzyłby ze szczególną uwagą. Dotychczasowy bilans ich rywalizacji wynosi bowiem 6:0 dla Ostapenko, ale gdzie przełamać "klątwę", jeśli nie w miejscu narodzin potęgi i na ukochanym korcie?