Iga Świątek przechodzi kryzys formy - to zdanie, które w ostatnich miesiącach ciśnie się na usta niemal wszystkim fanom talentu 23-letniej tenisistki. W obecnym sezonie mogliśmy być świadkami wielu spotkań, w których to Iga Świątek nie prezentowała się najlepiej, zarówno pod względem przygotowania technicznego, jak i mentalnego. Przełożyło się to na brak możliwości występu w finałach turniejów rangi WTA, a co za tym idzie stopniowy, lecz konsekwentny spadek ilości punktów polskiej zawodniczki w rankingu. Narastające problemy Raszynianki naturalnie wywołały falę spekulacji o powody takiego stanu rzeczy. W próbach wytłumaczenia przyczyn obecnej sytuacji wiele osób dopatrywało się powiązań między pogarszającymi się wynikami Świątek a roszadami w jej najbliższym otoczeniu. Największe kontrowersje budzą dwie persony - Daria Abramowicz oraz Wim Fissett. O słynnej "psycholożce Igi" oraz jej skomplikowanej relacji z podopieczną wypowiadało się już wiele osób. Fissette w 2024 roku zastąpił Tomasza Wiktorowskiego na stanowisku trenera Raszynianki. Dołączenie belgijskiego tenisisty do sztabu Świątek zbiegło się w czasie z pogorszeniem wyników zawodniczki na kortach. Nic więc dziwnego, że fani od razu zaczęli łączyć ze sobą te fakty. W rozmowie z Dawidem Górą z redakcji "WP SportoweFakty" Świątek została zapytana o wspomniane wcześniej spekulacje, które ani na krok nie opuszczają jej obecnego szkoleniowca. Fissette winny porażkom Świątek? "To bardzo surowe stwierdzenie" Dziennikarz prowadzący wywiad wprost zapytał o powiązanie między pogarszającymi się wynikami zawodniczki a zmianami w jej boksie trenerskim. Zdaniem samej zawodniczki tego typu insynuacje nie mają zbyt wiele wspólnego z prawdą. "To bardzo surowe i niesprawiedliwe stwierdzenie. Ja mogę patrzeć na trenera tylko z własnej perspektywy, czyli jedynej słusznej dla siebie, a więc tego, jak wygląda nasza praca na co dzień. Gorsze wyniki zbiegły się w czasie z wieloma innymi wyzwaniami ostatnich miesięcy, także w życiu rodzinnym. Znalazłam się na etapie kariery, w którym muszę przeformułować myślenie o sobie. [...]. Trener natomiast nie gra. Nie zmieniłam swojego tenisa tak bardzo, że nagle prezentuję niższy poziom czy nie mam mocnych stron. Po prostu za mną są takie tygodnie i turnieje, że nie zagrałam najlepiej poszczególnych meczów. To jednak nie zmienia faktu, że pracujemy z Wimem nieustannie" - mówi Świątek. Dodatkowo 23-latka podkreśliła, że nie czuje się już "młodą zawodniczką" precyzując, iż chodzi jej o czas, jaki spędziła ona w tourze. "Jestem ustatkowana na swojej pozycji w tenisie. Paradoksalnie to jest zmiana, do której muszę się dostosować. Używam więc zdobytego doświadczenia w tym kolejnym etapie, ale moja gra jest także dobrze znana przeciwniczkom, więc szukam nowych rozwiązań. [...] Ufam temu procesowi i mam wokół siebie ludzi, pod opieką których mogę nieustannie się poprawiać. Wyniki nie zawsze są odzwierciedleniem tego, jak się czuję i co robię podczas treningów. I czasami przychodzą też w sporcie trudne momenty, nawet jeśli ich nie chcemy. To naturalna część tej drogi" - tłumacz Świątek. Od niedawna możemy obserwować zmagania Świątek na jej ukochanej nawierzchni - mączce. Niestety możliwość obrony tytułu w Madrycie to już tylko melodia przeszłości. Teraz Raszynianka musi skupić się na przygotowaniach do kolejnych turniejów, w tym oczywiście rywalizacji na francuskich kortach w tegorocznej edycji wielkoszlemowego turnieju Roland Garros. Tam Świątek również wystąpi w roli obrończyni tytułu, a ewentualna porażka skutkować może koleją, dotkliwą utratą punktów oraz pozycji w rankingu WTA.