Świątek przegrywała z Collins już 1:4, wtedy Polka wkroczyła do akcji. To był cudowny powrót
Gdybyśmy mieli stworzyć ranking najbardziej wymagających przeciwniczek dla Igi Świątek, to Danielle Collins z pewnością znalazłaby się w ścisłej czołówce. Polka ma co prawda doskonały bilans 7-2 w bezpośrednich potyczkach, ale panie często rozgrywały zacięte spotkania. Na sobotę przypadło ich 10. starcie, tym razem o awans do czwartej rundy Wimbledonu. Gdy obie po raz ostatni spotkały się ze sobą na Szlemie, wówczas oglądaliśmy niezwykły powrót raszynianki. W ramach przedmeczowej zapowiedzi wspominamy tamten pojedynek.

Iga Świątek ma już za sobą solidne przetarcie podczas tegorocznego Wimbledonu. Polka nie bez problemów zameldowała się w trzeciej rundzie wielkoszlemowych zmagań. O ile pierwszy mecz z Poliną Kudiermietową toczył się pod względną kontrolą 24-latki, tak w trakcie starcia z Caty McNally nasza reprezentantka zanotowała jeden słabszy fragment, który kosztował ją utratę seta. Raszynianka prowadziła 4:1 40-40 w premierowej odsłonie pojedynku z Amerykanką, ale pozwoliła rywalce na zniwelowanie strat. Na dodatek zawodniczka z USA okazała się lepsza w końcówce odsłony i 4. rakieta świata musiała wracać do gry po przegranej partii. Na szczęście zrobiła to skutecznie, wygrywając cały mecz 5:7, 6:2, 6:1.
W trakcie kolejnego spotkania może już jednak nie być miejsca na momenty słabości. A to dlatego, że po drugiej stronie siatki znajdzie się Danielle Collins. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych potrafi wyjątkowo się mobilizować na spotkania ze Świątek. Co prawda ma do tej pory niekorzystny bilans 2-7, ale ich ostatnia potyczka, rozegrana kilka tygodni temu w Rzymie, zakończyła się zwycięstwem tenisistki z USA. Na Wielkim Szlemie panie rywalizowały do tej pory ze sobą dwukrotnie. Obie potyczki miały miejsce podczas Australian Open. Trzy lata temu w półfinale lepsza okazała się Amerykanka. Przed rokiem spotkały się już w drugiej rundzie i wówczas triumfowała Iga. Przypomnijmy sobie, jak przebiegał ich ostatni mecz na Szlemie.
Australian Open 2024: Tak Iga Świątek odwracała losy meczu z Danielle Collins
Tamta batalia od początku miała bardzo ciekawy przebieg. Collins starała się narzucać swój ofensywny styl, generując presję na naszej zawodniczce. Już na "dzień dobry" obie tenisistki miały swoje okazje na przełamanie. Na pierwszego breaka trzeba było jednak poczekać aż do czwartego gema. Wówczas Świątek wypuściła z rąk prowadzenie 40-15. Polka przegrała cztery akcje z rzędu i zrobiło się 3:1 dla Danielle. Na szczęście raszynianka szybko zdołała zniwelować straty. W trakcie kolejnych dwóch rozdań straciła ledwie punkt i wyrównała na 3:3.
Siódmy gem przyniósł ważną zmianę, teoretycznie na korzyść tenisistki z USA. Przy stanie 15-15 doszło do przerwy z powodu opadów deszczu. Zawodniczki opuściły kort. W tym czasie zamknięto dach (gra stała się przez to jeszcze szybsza, czynniki zewnętrzne nie wpływały na grę), osuszono arenę zmagań. Polka mogła skorzystać z porad ówczesnego trenera Tomasza Wiktorowskiego. Po powrocie do rywalizacji Iga polowała na przełamanie. Doczekała się go w trakcie dziewiątego rozdania, wracając z wyniku 15-40. A wszystko zaczęła magiczna akcja, dostępna poniżej.
Ostatecznie raszynianka wygrała premierową odsłonę 6:4. Zdołała jeszcze wyjść z opresji w dziesiątym gemie, zgarniając trzy punkty od 15-30. Wydawało się, że nasza tenisistka pójdzie za ciosem. Już w pierwszym gemie drugiego seta wywalczyła przełamanie. W następnych minutach doszło jednak do zwrotu akcji. Nastąpił szybki break powrotny. Potem Polka nie wykorzystała jednej okazji na 2:1 przy serwisie Amerykanki i Danielle wyraźnie się rozkręciła.
Partia mogła się zakończyć nawet rezultatem 6:1 z perspektywy reprezentantki USA. Finalistka Australian Open 2022 miała w sumie cztery setbole przy własnym podaniu, ale nie zgarnęła żadnego z nich. Ostatecznie doszło do przełamania. Potem Świątek dorzuciła jeszcze jedno "oczko" broniąc po drodze kolejnego setbola. Dziewiąty gem okazał się jednak decydujący w drugiej odsłonie. Collins utrzymała serwis do zera i triumfowała w tym fragmencie pojedynku 6:3.
Początek decydującej partii przypominał to, co działo się w drugiej. Pierwszy gem trafił na konto Igi, ale potem nastąpiła kapitalna seria z perspektywy Danielle. Cztery "oczka" z rzędu sprawiły, że Amerykanka znalazła się na prowadzeniu 4:1, w dodatku z podwójnym breakiem. Wydawało się, że tenisistka z USA jest już jedną nogą w trzeciej rundzie Australian Open 2024. Wtedy jednak Polka dokonała jednego z najbardziej spektakularnych powrotów w swojej dotychczasowej karierze.
Najpierw przełamała rywalkę do zera. Później od stanu 0-40 wygrała pięć akcji przy swoim serwisie i złapała kontakt z przeciwniczką. Po ośmiu gemach nie było już śladu po przewadze Collins, zrobiło się 4:4. Iga nie pozwoliła już przeciwniczce na dołożenie ani jednego "oczka". W sumie 23-latka zgarnęła pięć gemów z rzędu. W trakcie ostatniego rozdania Danielle miała jeszcze piłkę na 5:5, ale finalnie to Świątek wykorzystała trzeciego meczbola i zapisała na swoim koncie triumf 6:4, 3:6, 6:4.
Jak tym razem potoczy się rywalizacja Świątek i Collins na Wielkim Szlemie? Czy Polce uda się wziąć rewanż za ostatnią porażkę z Amerykanką? Już wkrótce poznamy odpowiedzi na te pytania.
Główna rywalizacja w Londynie potrwa do 13 lipca. Najważniejsze informacje dotyczące turnieju można znaleźć w specjalnej zakładce na stronie Interia Sport. Transmisje z Wimbledonu przeprowadza Telewizja Polsat. Relacje tekstowe z meczów naszych reprezentantów będą dostępne w naszym serwisie.


